Rozmowa z ks. prof. Jerzym Szymikiem, członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej
- ...Choć pamiętamy, że w książce „Duch liturgii” zastanawiał się, czy czegoś nie należałoby jednak zrobić?
Ks. prof. J. Szymik: Tak. I zaproponował na przykład piękną rzecz: ustawienie krucyfiksu na ołtarzu, co jest dobrym przykładem tego „złotego środka”.
- A jak reagowali inni teolodzy? Wszak w ostatnich dziesięcioleciach relacje między teologami i Rzymem nie układały się najlepiej. Solą w oku był właśnie m.in. kardynał Ratzinger, jego Kongregacja Nauki Wiary. Jak jest za tego pontyfikatu?
Ks. prof. J. Szymik: Rozmawia pan akurat z człowiekiem, któremu jest wewnętrznie do Ratzingera bardzo blisko. Jest tak zresztą z wielu powodów, z których zarzucany Papieżowi jakiś integryzm, czy tradycjonalizm jest powodem absolutnie ostatnim, ale nie o to mi chodzi. Chodzi mi przede wszystkim o to, że ja w osobie tego człowieka, w jego myśli nie spotkałem nigdy za swojego życia genialniejszego diagnostyka „mojego czasu”. Nigdy. I myślę, że to jest właśnie jedna z przyczyn „nienawiści”, z jaką się ten człowiek spotyka. Znaczy, on namierza te słabe punkty współczesności i z niezwykłą, rzekłbym „niemiecką” precyzją godzi w nie, nazywa po imieniu i to powoduje niesamowity ferment. Mnie się to bardzo podoba w tym znaczeniu, że trzeba coś rozpoznać, nazwać, żeby to można było zmienić, nawrócić. Czuję, że mam do czynienia w jego osobie, w jego dziełach, z kimś ode mnie znacznie mądrzejszym, od kogo się mogę uczyć. Mówię to bardzo szczerze, nie dlatego, że rozmawiamy w Watykanie.
Prowadzę w tej chwili w Polsce wykłady monograficzne na temat teologii ratzingerowskiej, ale nie o nich chciałem mówić. Mam bowiem kolegów, zresztą bardzo ich szanuję, którzy myślą krytyczniej na ten temat niż ja. Myślę, że mają też do tego prawo, dopóki nie zapominają, że cztery lata temu Duch Święty się nie pomylił, choć ta teologia jest jedną z wielu. To jest też jakaś propozycja płynąca z pewnego kręgu kulturowego itd. Ja to wszystko doskonale rozumiem, natomiast wydaje mi się, że było w tym geście kardynałów zebranych na konklawe coś z tego, co się stało nad Jordanem: „Jego słuchajcie!”. O Panu Jezusie tak Ojciec powiedział: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!”. Ja oczywiście nie robię tutaj prostego znaku równości między Jezusem Chrystusem a Benedyktem XVI, ale sądzę, że Kościół ma prawo kierować to światło na pewne myśli, pewne osoby, pewne sposoby interpretowania naszego czasu i że to uczynił w ostatnich latach dając nam – po wielkim Janie Pawle II – wielkiego Benedykta.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.