Przyznaję, mam coraz więcej wątpliwości co do zasadności obowiązkowych szczepień dzieci.
Czytam i... Trudno mi opisać, co czuję. Może nawet lepiej nie próbować tego nazywać, bo usłyszę pełne oburzenia, że „tak nie wolno”. Choć wiadomo, za odczucia człowiek nie odpowiada, więc nie bardzo wiadomo, dlaczego niby nie wolno mi tak czy inaczej odczuwać. Chodzi oczywiście o wspomniane wyżej obowiązkowe szczepienia dzieci. O to obłudne twierdzenie, że „dzieci są rodziców, ale”. „Ale” tak rozciągliwe, jak kiedyś przymiotnik „socjalistyczny”, kompletnie zmieniający sens frazy.
Czytam artykuł w „Rzeczpospolitej”, w którym przedstawiono trochę faktów dotyczących szczepień. Nie medycznych tym razem. Dowiaduję się, że w końcu marca było w Polsce 24330 niezaszczepionych dzieci. Aż o 1183 więcej niż w końcu ubiegłego roku. Czytam, że za odmowę szczepienia grozi rodzicom kara. 500-1000 złotych, za narażenie zdrowia i życia dziecka. Ale okazuje się, że nie tylko. Teraz dochodzi do tego ciąganie po sądach. Skończyć może się nadzorem kuratora albo i ograniczeniem praw rodzicielskich.
Autor artykułu opisuje przypadek pewnej kobiety, która właśnie będzie się musiała stawić przed sądem. Nie zgodziła się na zaszczepienie dziecka w pierwszych dniach życia, bo sama w trakcie porodu czuła się nie najlepiej i chore było jej drugie dziecko. Istniało więc spore prawdopodobieństwo, że i nowonarodzone dziecko może całkiem zdrowe nie być, co przecież stanowi przeciwwskazanie do szczepienia. Po drugie, jej pierwsza córka miała po jednym ze szczepień komplikacje (nagłe ataki gorączki, utrata przytomności i problemy z oddychaniem) i teraz decyzją neurologa (!) ma odroczone dalsze szczepienia. Ręce opadają. W dalszej części artykułu wspomniano też, że podobnych sytuacji bywa więcej. Że do sądów bywają wzywani rodzice nawet parę dni po urodzeniu się dziecka, bo nie zgodzili się na szczepienia w pierwszej dobie jego życia... No dobra, zostawmy w spokoju moje odczucia po tej lekturze, a spróbujmy zadać parę nasuwających się w tym kontekście pytań.
Po pierwsze zapytajmy jak to jest, że to rodzice muszą wyrazić zgodę na szczepienie dziecka, ale jeśli jej nie wyrażą, narażają się na różnorakie kary, do ograniczenia praw rodzicielskich włącznie. Państwo wyraźnie stosuje tu zasadę „spychacza”. Obarcza rodziców odpowiedzialnością za decyzje, do których pod groźbą różnorakich szykan samo ich zmusiło. Bo nie czarujmy się, sam obowiązek stawienia się w sądzie dla wszystkich, dla których owo stawianie się tam nie jest związane z ich pracą zawodową, jest już dotkliwą karą.
Po drugie, zapytajmy, czy zaszczepienie dziecka, co do którego istnieje uzasadnione podejrzenie, ze całkiem zdrowe nie jest, nie jest przypadkiem narażeniem go na utratę zdrowia i życia? Przecież różnego typu infekcje są przeciwwskazaniem dla szczepienia, prawda? Dlaczego sądy rozpatrują sprawy rodziców sprzeciwiających się w takim wypadku szczepieniu, a nie personelu medycznego, którzy mimo istniejących wątpliwości, dziecko zaszczepił? Zasłanianie się zgodą rodziców, przez państwo do wyrażenia tej zgody sterroryzowanych, to... Przepraszam, brakuje słów na określenie takiej postawy.
Po trzecie i wydaje mi się najważniejsze. Zwolennicy obowiązkowych szczepień twierdzą, że trzeba szczepić, bo to jest dobre dla całego społeczeństwa, a ewentualne powikłania (jak twierdził niedawno minister Radziwiłł niezwykle rzadkie, ale jednak istniejące) są niczym w porównaniu z korzyściami, jakie te szczepienia społeczeństwu przynoszą. Moje pytanie więc brzmi: czyje są dzieci, rodziców czy społeczeństwa? Dlaczego rodzice mają być karani za to, że postawili troskę o zdrowie własnych dzieci ponad dobrem całego społeczeństwa? Czy tak przypadkiem nie powinien robić każdy dobry ojciec czy matka?
Można oczywiście polemizując ze mną argumentować, że jestem głupi i nie znam się na medycynie. Podobnie jak pewnie nie znają się na medycynie lekarze z większości tych europejskich krajów, w których obowiązkowych szczepień jest znacznie mniej. Tyle że żaden z przytoczonych przeze mnie argumentów nie jest natury medycznej. Wszystkie pokazują jedynie matactwa towarzyszące polskiemu programowi obowiązkowych szczepień. Przepraszam, ale kiedy widzę, że ktoś próbuje mną manipulować, to mu nie wierzę. Bo myślę sobie wtedy, że widocznie jednak ma coś do ukrycia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.