W samolocie linii easyJet lecącym z Lublany do Londynu, który wylądował w sobotę wieczorem Kolonii po tym, jak współpasażerowie donieśli załodze, że trzej mężczyźni rozmawiają o zamachu, nie znaleziono bomby - poinformowała w niedzielę policja.
W plecaku podejrzanych nie było ładunku wybuchowego - poinformował rzecznik policji w Kolonii. Plecak został wysadzony w powietrze przez saperów. Po przeszukaniu całego samolotu wraz z lukami bagażowymi maszyna została przekazana przewoźnikowi i może kontynuować lot.
Policja zatrzymała po wylądowaniu maszyny w Kolonii trzech Brytyjczyków w wieku 31, 38 i 48 lat. Mężczyźni pozostają nadal w rękach policji, a jeden z pasażerów jest nadal przesłuchiwany.
Zatrzymani rozmawiali o tematach dotyczących terroryzmu. Zdaniem dziennika "Bild" pasażerów zaniepokoiły powtarzane w rozmowie słowa "bomba" oraz "ładunek wybuchowy".
Incydent spowodował znaczne, kilkugodzinne utrudnienia w ruchu powietrznych. Co najmniej sześć samolotów, które miały wylądować w Kolonii, przekierowano na inne lotniska.
Jedna osoba zginęła, 23 poszkodowanych wraca do Polski, dwóch zostało w austriackich szpitalach.
Zarzuty wobec każdego z jeńców oparto wyłącznie na tym, że służył on w batalionie "Ajdar".
Podkop odkryto w okolicy miejscowości Kondratki w powiecie białostockim.
Karol III i Kamila po raz pierwszy spotkają się z Leonem XIV.
Co najmniej dwie osoby zginęły po tym, jak policja otworzyła ogień do tłumu żałobników.
Baza lotnicza była kilkukrotnie atakowana przez ukraińskie drony.