W saunie, na nartach, na długich spacerach, w studiach telewizyjnych, ale przede wszystkim w gronie najbliższych planują spędzić Boże Narodzenie posłowie z różnych klubów parlamentarnych. Zapewniają, że mimo wielu obowiązków parlamentarnych, włączą się w przedświąteczne przygotowania.
Szef klubu PO Grzegorz Schetyna chce spędzić Boże Narodzenie rodzinnie i dlatego zamierza wygospodarować dla najbliższych jak najwięcej czasu. "Spędzę z nimi na pewno Wigilię, a także pierwszy i drugi dzień świąt; po świętach chcemy wyjechać na narty" - powiedział. Dopytywany, gdzie będzie jeździł na nartach, wyjawił jedynie, że tam, gdzie jest dużo śniegu i gdzie przez kilka dni nie będzie odbierał telefonu.
Również Jarosław Urbaniak (PO) zamierza świąteczny czas w stu procentach poświęcić rodzinie. Poseł chce też aktywnie włączyć się w świąteczne przygotowania. "Mnie gotowanie odpręża, to jest zawsze bardzo dobry wstęp do świąt" - powiedział. Zaznaczył jednocześnie, że uszek z kapustą i grzybami nie lepi, ponieważ w Wielkopolsce, skąd pochodzi, nie należą one do bożonarodzeniowej tradycji. Przygotowuje natomiast słodką zupę z suszonych owoców.
Jak podkreślił, z Wielkopolski pochodzi też najlepsza odmiana karpia - tzw. karp radziwiłłowski. Urbaniak przyznał, że nie jada mięsa - jest natomiast smakoszem ryb. Dodał, że kupuje zazwyczaj martwą już rybę. Jego zdaniem kupowanie żywych karpi i przetrzymywanie ich potem w małej ilości nienapowietrzonej wody szkodzi przede wszystkim smakowi mięsa. "Jeśli ktoś ma podniebienie, a nie papier ścierny, to odróżni smak takiego męczonego karpia od takiego, który został złowiony i szybko zabity" - powiedział.
Tradycyjnie i w rodzinnej atmosferze bożonarodzeniowy czas spędzi także poseł PiS Jarosław Zieliński. Przy świątecznym stole w domu polityka zgromadzi się kilkanaście osób. Przygotowaniami do kolacji wigilijnej zajmie się przede wszystkim żona posła, choć on sam zapowiada, że włączy się w do tej pracy jeśli pozwolą mu na to obowiązki w Sejmie.
Zieliński wyjaśnił, że zwykle pomaga żonie w przygotowaniu potraw z karpia. "Kroję, obieram z łuski, oddzielam płetwy i ogon. Takiego gotowego, podzielonego na kawałki karpia +przejmuje+ potem żona, która go przyprawia, smaży, przygotowuje w galarecie lub w innej postaci, bo ja się na tym już mniej znam" - mówi poseł.
Na wigilijnym stole u polityka pojawi się co najmniej 12 potraw. "Choinka będzie żywa, wysoka do sufitu, a pod nią prezenty" - deklaruje Zieliński. Poseł przyznał, że w czasie świąt pełnił już kilka razy rolę św. Mikołaja i zakładał czerwoną czapkę. "Czy tak będzie również w tym roku, jeszcze nie postanowiono" - zaznaczył.
W niedzielę po świętach poseł zamierza razem z żoną pójść do sauny, którą - jak mówił - oboje bardzo lubią.
Także inny poseł PiS - Zbigniew Wassermann - chce spędzić święta rodzinnie. Jest przekonany, że Bożego Narodzenia nie popsuje mu fakt, iż na pierwszy poświąteczny dzień zaplanowane jest jego przesłuchanie przed komisją śledczą ds. afery hazardowej.
Wassermann deklaruje, że włączy się w przedświąteczne przygotowania. "Mam bardzo zapracowaną żonę i nie wyobrażam sobie - nawet gdybym nie umiał gotować - żeby jej nie pomóc. Tym bardziej, że ona wie, że ja umiem i na pewno mnie z tego nie zwolni" - powiedział. "Potrafię zrobić wszystko oprócz pieczenia ciast i przygotowywania potraw z mąki np. pierogów" - zaznaczył polityk.
Poseł PSL Janusz Piechociński wyda w tym roku kolację wigilijną dla prawie trzydziestu osób. Jednak - jak mówi - ciężar przygotowań zostanie podzielony na zaproszone osoby. "Mamy sprawdzoną metodę; wiemy, kto robi co najlepiej i zgodnie z tym dzielimy zadania. Nie ma więc jakiegoś przedświątecznego maratonu przygotowań" - zapewnił.
Polityk zaznaczył, że nie chce przesadzać ze świątecznym łakomstwem, ponieważ ma w perspektywie bardzo pracowity karnawał. Jak mówił, otrzymał zaproszenia na kilka studniówek oraz bali lekarzy i przedsiębiorców. "Najczęściej jest tak, że na tych balach wszyscy chcą rozmawiać o polityce i jedyną ucieczką jest pójście na parkiet" - skarżył się poseł. Podkreślił jednak, że bardzo lubi tańczyć.
Piechociński wyjawił, że do karnawału przygotowuje się, nawet chodząc po sejmowych korytarzach. "Nie korzystam z windy, chodzę bardzo szybko, przeskakuję co trzy stopnie na schodach a na trzecim piętrze, gdzie obraduje sejmowa komisja infrastruktury (Piechociński jest jej wiceszefem), sprawdzam sobie puls, czy jestem przygotowany do sezonu" - relacjonował.
"Jeśli ma się przed sobą karnawał, w którym jest się zaproszonym na ponad dziesięć studniówek - a na wszystkich wypada być - i od czasu do czasu maturzystka poprosi posła do rock-and-rolla, no to trzeba sprostać temu wyzwaniu" - przekonywał polityk. "Dziesięć minut żywiołowego tańca dla osiemnastoletniej dziewczyny to jest żaden problem, ale dla czterdziestoparoletniego Janusza Piechocińskiego jest to wielkie wyzwanie" - przyznał.
Poseł zaznaczył, że chciałby wykorzystać świąteczne dni na długie spacery i w ten sposób poprawić swoją kondycję fizyczną.
Jerzy Wenderlich (Lewica) przyznaje, że część świątecznego czasu spędzi w studiach telewizyjnych. "Mam już kilka zaproszeń" - powiedział. Dla posła Boże Narodzenie to przede wszystkim czas wspomnień.
"Miałem tak piękne dzieciństwo - olbrzymi dom, ogromna choinka - że wydaje mi się, że wszystko co najpiękniejsze już przeżyłem" - mówił poseł. Dodał, że z tego powodu w każde święta Bożego Narodzenia zamiast myśleć, jak przeżyć je najpiękniej, on "z dużym liryzmem i westchnieniem" wspomina święta sprzed lat.
Wenderlich wyznał też, że czuje się speszony nadmiarem wolnego czasu w święta, ponieważ przyzwyczajony jest do bardzo aktywnego trybu życia. Jak mówił, świąteczny czas trudno mu jest wykorzystać na lekturę czy pracę intelektualną. Poseł obawia się, że gdyby to zrobił, rodzina uznałaby go za "czarną owcę a nie miłego sercu członka rodziny". Polityk spędzi więc święta w gronie bliskiej rodziny, m.in. śpiewając kolędy. Jak mówił, satysfakcję sprawia mu fakt, że większość kolęd zna lepiej niż jego najbliżsi.
Wenderlich przyznał, że nie lubi potraw z wigilijnego stołu, unika zwłaszcza świątecznego karpia. Jak jednak zaznaczył, na początku lat osiemdziesiątych udało mu się na karpiach zrobić fantastyczny interes.
"Był to rok bodaj 1983, kiedy w sklepach nie można było niczego dostać, a ja miałem bardzo zdarte opony w swoim samochodzie. Poznałem kolegę, który miał dostęp do miejsca, gdzie można było kupić dowolną ilość karpi. Pamiętam kupiłem ich wówczas osiem - trzy były dla mojej rodziny, a pozostałe pięć na tzw. przehandlowanie" - opowiadał polityk. Jak mówił, udało mu się dzięki tym karpiom kupić kilka rzeczy. "Najbardziej cieszyłem się z tego, że mogłem od wulkanizatora kupić, nie czekając w kolejce, opony" - wspominał.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.