W swym sobotnim wystąpieniu telewizyjnym - ostatnim przed wyborami do Konstytuanty, prezydent Wenezueli Nicholas Maduro dał jasno do zrozumienia, że wybory zostały wymyślone tylko po to, by pozbawić liderów opozycji immunitetu i wsadzić ich do więzienia.
"Na małego Hitlera, czeka już jego cela" - krzyczał Maduro w sobotę wieczorem w telewizji. Jego słowa odnosiły się do Freddy'ego Guevary, nieprzejednanego lidera opozycji który stoi na czele Koalicji na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) i jest zarazem wiceprzewodniczącym obecnego parlamentu - pisze w komentarzu agencja Associated Press. Maduro często używa tego rodzaju inwektyw wobec Guevary, który był jednym z inicjatorów trwających od tygodni akcji protestacyjnych.
W całym kraju trwają przygotowania do niedzielnych wyborów do Konstytuanty. Towarzyszą im akcje protestu zorganizowane przez opozycję, która chciała wymusić na socjalistycznych władzach Wenezueli odstąpienie od idei zwołania Konstytuanty i zmiany ustawy zasadniczej.
Wenezuelska opozycja jest gotowa do zrewidowania taktyki w walce o odsunięcie od władzy prezydenta Maduro i do uwzględnienia nowych warunków, jakie powstaną po wyborach do zgromadzenia ustawodawczego - oświadczył z kolei w sobotę Freddy Guevara. "Począwszy od poniedziałku będziemy podejmować nowe działania, a nasza taktyka i strategia będą ściśle dostosowane do okoliczności, w jakich się znajdziemy" - zaznaczył w sobotę na konferencji prasowej Guevara, który stoi na czele Koalicji na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) i jest zarazem wiceprzewodniczącym obecnego parlamentu.
Lider MUD wezwał uczestników antyprezydenckich protestów, aby również w niedzielę obsadzili barykady w Caracas. "To są trudne, naznaczone konfliktem czasy, których nadejścia nie chcieliśmy" - podkreślił. Dodał, że to, co się dzieje, "przyśpieszy nieuchronny upadek obecnego rządu".
Regionalne biura opozycyjnej Koalicji na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) w 23 stanach Wenezueli, jak zapowiedział inny jej lider, dwukrotny kandydat w wyborach prezydenckich Henrique Capriles, "wyznaczą arterię miejską, na której powinna skoncentrować się opozycja". "Powinny pojawić się w mediach dwa zdjęcia: na jednym obraz pustego lokalu wyborczego, na drugim - głównej ulicy czy alei miasta wypełnionej demonstrantami" - głoszą ulotki rozpowszechniane przez przeciwników rządu.
Opozycja planuje również zorganizowanie wielkiego marszu w stolicy kraju.
Jednak, niezależnie od trwających od tygodni protestów, które kosztowały już życie 113 ludzi, mimo ostrzeżeń rządów wielu państw regionu, USA i Unii Europejskiej, wybory - jak zapewnia prezydent Maduro - odbędą się zgodnie z planem. Po raz pierwszy nie wezmą w nich udziału zagraniczni obserwatorzy. Dowództwo wenezuelskich sił zbrojnych wyznaczyło do ochrony lokali wyborczych 200 tys. żołnierzy. Prezydent Nicolas Maduro przypomniał w czwartek, nie precyzując, jakie działania ma na myśli, że za próby "sabotowania" i "bojkotowania" wyborów grożą kary od pięciu do dziesięciu lat więzienia.
Agencje wskazują, że wśród 5500 kandydatów do 545-osobowego Zgromadzenia Ustawodawczego - Konstytuanty nie ma ani jednego przedstawiciela opozycji, ale wszyscy są zwolennikami Maduro i Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV). Zadaniem Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego złożonego z 545 członków, którzy mają być wybrani w niedzielnym glosowaniu, będzie zredagowanie nowej Konstytucji całkowicie zgodnej z wolą prezydenta Maduro. Członkowie Konstytuanty, której kadencja nie została określona ustawą, będą mieli praktycznie niegraniczony czas na dokonanie zmian w prawodawstwie wenezuelskim, w tym dotyczących wyborów nowego parlamentu (obecny, w którym ogromną większość ma opozycja, został praktycznie pozbawiony przez rząd swych prerogatyw i sterroryzowany przez bojówkarzy).
Maduro, ambitny, ale nieudolny polityk objął w 2013 r. prezydenturę po śmierci Hugo Chaveza, twórcy socjalnej "rewolucji boliwariańskiej" dokonanej w imieniu milionów "wykluczonych" w tym kraju, bogatym największymi zasobami ropy naftowej. Jego kadencja kończy się w 2019 roku. Obawia się - jak podkreślają przywódcy opozycji - że nie dotrwa do jej końca, ponieważ wskutek głębokiego kryzysu gospodarczego, w jaki popadł kraj w ciągu ostatnich dwóch lat, traci poparcie we własnych szeregach.
Z niedzielnymi wyborami do Konstytuanty wiąże m.in. nadzieje na przedłużenie swego mandatu, który wygasa 10 stycznia 2019 roku.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.