Do skandalicznego zdarzenia doszło na monitorowanym i chronionym terenie Legii Warszawa.
W miniony weekend Legia Warszawa w fatalnym stylu przegrała mecz z Lechem Poznań. Mistrzowie Polski stracili 3 gole, nie strzelając ani jednego. Po powrocie na klubowy parking, w nocy z niedzieli na poniedziałek, na piłkarzy Legii czekała już ok. 50 osobowa grupa kiboli. Według relacji piłkarzy wynika, ze jeden z kiboli wszedł do autokaru i zaprosił piłkarzy na zewnątrz. Gdy tylko zawodnicy wyszli, zostali pobici przez oczekującą na nich grupę. Kibole bili w tył głowy oraz z liścia w twarz - tak, by sportowców upokorzyć, ale nie wyrządzić poważnych obrażeń przed kolejnymi meczami. Na koniec zagrożono, że jeśli wyniki się nie poprawią, to takich spotkań będzie więcej.
Sytuacja jest skandaliczna, tym bardziej, że do zdarzenia doszło na monitorowanym i chronionym przez agencje ochrony terenie warszawskiego klubu. W ten sposób Legia Warszawa nie zapewniła swoim piłkarzom bezpieczeństwa. W związku z tym - jak podaje "Przegląd Sportowy", część piłkarzy zastanawia się nad rozwiązaniem kontraktów z winy klubu.
Takie rozstrzygnięcie byłoby dla Legii fatalne. Klub z łazienkowskiej już teraz jest w głębokim kryzysie, a odejście kilku kluczowych graczy z pewnością nie pomogłoby wyjść z tego dołka. Taki nagły krach kadrowy mógłby na długi czas wyeliminować Legię z walki o najważniejsze trofea w polskiej, klubowej piłce.
Sprawę pobicia monitoruje warszawska policja, choć jak na razie nie wpłynęło oficjalne zawiadomienie o napaści.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.