Reklama

Rosja i Białoruś o ropie naftowej

Rosja i Białoruś kontynuują we wtorek w Moskwie wznowione poprzedniego dnia negocjacje na temat warunków dostaw rosyjskiej ropy naftowej. Ze strony Rosji prowadzi je wicepremier Igor Sieczin, a Białorusi - pierwszy wicepremier Uładzimir Siemaszka.

Reklama

Moskwa i Mińsk nie zdołały do końca 2009 roku uzgodnić warunków dostaw rosyjskiej ropy w 2010 roku. Mimo kilku rund rozmów również w styczniu stronom nie udało się zbliżyć stanowisk w kwestii cła na rosyjski surowiec. Tymczasem od 1 stycznia 2010 roku przestały obowiązywać dotychczasowe zasady, zgodnie z którymi Białoruś płaciła ulgową stawkę celną (miała 64,4 proc. zniżki).

W grudniu zeszłego roku prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zaproponował Białorusi bezcłowe dostawy 6,3 mln ton ropy przeznaczonej do użytku wewnętrznego z 21,5 mln ton surowca, który Rosja ma dostarczyć w tym roku. Za pozostałą ropę, z której w rafineriach Białorusi powstają reeksportowane przez nią - głównie do Polski, Niemiec i na Ukrainę - produkty naftowe, Mińsk miałby płacić 100 proc. standardowego rosyjskiego cła eksportowego. Od 1 stycznia wynosi ono 267 dolarów za tonę, a od 1 lutego może wzrosnąć do 274 USD.

Strona białoruska prosi o 8 mln ton bezcłowej ropy. Podkreśla przy tym, że cła eksportowe są nie do przyjęcia w ramach unii celnej, którą Rosja i Białoruś wspólnie tworzą. Zdaniem ekspertów, 100-procentowe cło na surowiec kosztowałoby Białoruś w tym roku ok. 5 mld dolarów, czyli ponad 10 proc. jej PKB.

Strona rosyjska podkreśla, że sprawa dostaw ropy i gazu nie jest ujęta w porozumieniu o unii celnej i dla tej grupy towarów należy podpisać odrębne dokumenty. Białoruski koncern Biełnaftachim potwierdził, że dostawy rosyjskiej ropy do rafinerii na Białorusi i tranzyt surowca przez jej terytorium do Europy odbywają się zgodnie z planem. Biełnaftachim wyjaśnił, że zgodnie z kontraktami ostateczna cena dostaw styczniowych jest ustalana na początku lutego.

Strona rosyjska ostrzegła już, że przeciągając proces negocjacji, Białoruś może całkowicie pozbawić się bezcłowych dostaw. Moskwa zaznacza, że proponując bezcłową ropę na potrzeby wewnętrzne Białorusi, subsydiuje białoruską gospodarkę sumą 1,8 mld dolarów rocznie.

Przez Białoruś do Unii Europejskiej płynie rocznie 70 mln ton surowca, co stanowi około 10 proc. zużywanej tam ropy.

Miedwiediew zaproponował prezydentowi Białorusi Alaksandrowi Łukaszence, aby oba kraje wspólnie zagwarantowały ciągłość dostaw ropy do UE. Propozycję tę zawarł w wysłanym 17 stycznia liście do Łukaszenki, w którym określił warunki dostaw rosyjskiej ropy na Białoruś. Do listu dołączył projekt wspólnego oświadczenia, w którym oba kraje zobowiązałyby się do zagwarantowania stabilności dostaw surowca do Unii Europejskiej.

Według rzecznika premiera Władimira Putina, Dmitrija Pieskowa, inicjatywa ta ma uspokoić europejskich odbiorców. Pieskow podkreślił, że nie powinni oni przyjmować trwających negocjacji między Rosją i Białorusią jako potencjalnego zagrożenia dla ciągłości dostaw rosyjskiej ropy.

W końcu ubiegłego roku Siemaszka ostrzegł Sieczyna, że strona białoruska będzie przejmować ropę tranzytową, jeśli Rosja nie będzie dostarczać Białorusi na jej potrzeby wystarczających ilości surowca bez cła.

Trzy lata temu podobny spór między Moskwą i Mińskiem spowodował wstrzymanie przez Rosję dostaw ropy na Białoruś i jej eksport przez białoruskie terytorium do UE. Uderzyło to również w polskie rafinerie, które większość ropy sprowadzają z Rosji rurociągiem Przyjaźń biegnącym przez Białoruś.

Od ulg celnych zależy przyszłość białoruskich rafinerii naftowych, przede wszystkim tych w Mozyrzu i Nowopołocku. Wytwarzają one paliwa taniej niż petrochemie w Rosji. Rosyjscy eksperci utrzymują, że tona produktów naftowych z Rafinerii Jarosławskiej w Rosji jest średnio o 5 dolarów droższa od tony paliw wytworzonych na Białorusi.

Bez preferencji celnych zmniejszy się rentowność białoruskich rafinerii, o których przejęcie od lat zabiegają rosyjskie koncerny naftowe.

Dyrektor Instytutu Problemów Globalizacji w Moskwie Michaił Delagin twierdzi, że właśnie prywatyzacja branży petrochemicznej na Białorusi i udział w tym procesie koncernów z Rosji jest jedną z głównych przyczyn obecnego konfliktu.

"Jest to problem czysto gospodarczy. U jego podstaw leży dążenie rosyjskich biznesmenów do kupienia rafinerii w Mozyrzu i Nowopołocku oraz niechęć białoruskich władz do pozbywania się tych aktywów" - oświadczył Delagin, cytowany przez dziennik "Nowyje Izwiestija".

Udział produktów naftowych w białoruskim eksporcie w 2009 roku wyniósł 35 proc., a wpływy z tego tytułu osiągnęły 6,5 mld dolarów.

Moskwa i Mińsk nie mogą też porozumieć się w sprawie opłat za tranzyt energii elektrycznej z Rosji do obwodu kaliningradzkiego i krajów bałtyckich. Na początku stycznia Białoruś zagroziła nawet wstrzymaniem tranzytu rosyjskiego prądu. Strona rosyjska utrzymuje, że władze w Mińsku żądają ponad pięciokrotnej podwyżki stawki tranzytowej. Moskwa oskarżyła nawet Białoruś o szantaż.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
wiecej »

Reklama