To Bóg – i tylko Bóg - może dopuścić zło, by z niego wyprowadzić większe dobro. Nie Kościół. Nie człowiek. Człowiek tego dokonać nie potrafi.
Krytyka spowiedzi w niedzielę w wykonaniu dominikanina o. Pawła Gużyńskiego wywołała kilka dni temu sporą dyskusję. „Kiedy my księża zaszczepiamy w ludziach przez niedzielną spowiedź przekonanie, że zawsze zdążą na ucztę, wyrządzamy im w ten sposób wielką krzywdę. Pozbawiamy ich fundamentalnej czujności […]” – cytuje o. Gużyńskiego KAI. - „Jeśli […] praktyka spowiadania w niedzielę jest słuszna, to proponuję przynajmniej nie nauczać, że łaska uświęcająca jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Widocznie nie jest potrzebna, skoro zawsze się zdąży” – dodaje dominikanin.
Zgadzam się, że spowiedź w czasie Mszy św. odbiera możliwość uczestnictwa w części liturgii. Niemniej powyższe fragmenty sugerują coś więcej. Chodzi o krytykę sprawowania sakramentu także przed niedzielą Mszą św. A to budzi mój sprzeciw.
Łaska uświęcająca jest do zbawienia koniecznie potrzebna. W sytuacji grzechu ciężkiego spowiedź powinna nastąpić możliwie najszybciej. Bez czekania na niedzielę, uroczystość, Adwent czy Wielki Post. Ale nie widzę powodu, dla którego ta spowiedź nie miałaby nastąpić w niedzielę. Nie widzę powodu, dla którego miałoby być niemożliwe pojednanie z Bogiem w tym dniu i przystąpienie do Stołu Pańskiego.
Obawiam się, że jedynym skutkiem takiej decyzji byłoby trwanie wielu ludzi w grzechu. Nie każdy znajdzie w sobie motywację (a czasem i możliwości) dotarcia do spowiedzi w tygodniu. Już nie mówiąc o tym, że spowiedź w biegu między pracą i obowiązkami domowymi wcale nie musi być bardziej świadoma. Może tylko – w tych, którym na pojednaniu będzie zależało, w tych już nieco uformowanych – zbuduje poczucie, że o przebaczenie trzeba się postarać.
A co z tymi, którzy w tej sytuacji zrezygnują? Niemożność przystąpienia do Stołu Pańskiego to pierwszy krok w kierunku nieobecności na Mszy św. Sakrament niesie ze sobą łaskę także wtedy, gdy nasz do niego stosunek jest niedoskonały. Łaskę, która ma moc przemienić. Jej brak to równia pochyła. Droga prowadząca tylko w jednym kierunku: w grzech. Czasem potworny.
„Spowiadamy do liturgii Wielkiego Czwartku” – usłyszałam kiedyś w jednym z kościołów. – „Księża też chcą przeżywać Triduum”. Rozumiem myśl, ale znam też sytuacje, gdy ktoś podszedł do spowiedzi w Wielką Sobotę „przy okazji” święcenia potraw. Czy to źle? Mogłoby być lepiej, nie przeczę. Ale czy nie lepiej, że u spowiedzi był, niż miałby przeżywać Zmartwychwstanie w grzechu?
Wychowywanie do świadomego korzystania z sakramentów nie polega na utrudnianiu dostępu do nich. Przynajmniej nie na początku drogi. Nie wtedy, gdy pragnienie sakramentu jest niewykształcone, gdy nie ma i nigdy nie było wzorca życia sakramentalnego, gdy wiara opiera się bardziej na tradycji niż osobistej relacji z Bogiem.
Nigdy nie zgodzę się na stwierdzenie, że ci ludzie muszą odejść by część z nich naprawdę wróciła. Owszem, część z nich odejdzie i wróci. Część jednak nie wróci, przynajmniej w sposób widzialny. Wierzę, że Bóg sobie potrafi z nimi poradzić, ale Kościół powinien zrobić wszystko, by okruchy wiary, które w nich są, rozwijać, a nie zasuszać.
To Bóg – i tylko Bóg - może dopuścić zło, by z niego wyprowadzić większe dobro. Nie Kościół. Nie człowiek. Człowiek tego dokonać nie potrafi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.