W kilka chwil stracili wszystko. Cały dobytek życia zabrały płomienie. - Może gdybym był wtedy w domu, uratowałbym coś więcej - zastanawia się Lech Urbankiewicz, ciężko przełykając ślinę. Jego żona Jolanta na wspomnienie dnia pożaru również spuszcza wzrok. - Nie będę ukrywać, że to był bardzo ciężki okres. W dni zaraz po czułam się jakbym żyła na innej planecie. Na szczęście Pan Bóg był z nami przez cały czas - mówi.
Dom rodziny Urbankiewiczów spłonął w nocy z 28 na 29 września. Ta leżąca nad brzegiem Nogatu w Jazowej budowla z XIX wieku łączyła w sobie elementy gospody i domu mieszkalnego. Niezwykłe miejsce, nie bez powodu wpisane na listę zabytków. A dla pana Leszka to po prostu dom dzieciństwa, dom młodości... dom całego dotychczasowego życia.
– Tata, podobnie jak większość mieszkańców, przyjechał tutaj tuż po wojnie. Dostał ten dom. W tym domu urodziłem się ja i moje rodzeństwo. W nim żyliśmy, aż do tego dnia... – opowiada krótko.
– Co niektórych może dziwić, ale te dni i tygodnie po pożarze to był dla nas bardzo "Boży czas" – mówi Radek, syn państwa Urbankiewiczów.
Jak wspomina, kilka dni przed pożarem uczestniczył w rekolekcjach. – W czasie tych rekolekcji dostałem pytanie: "Czy byłbyś w stanie oddać Bogu wszystko?". Wieczorem modliłem się, pytając, co jest moim Izaakiem, co jest dla mnie najcenniejsze. I chyba te pytania, ten weekend były łaską, bo nie wiem, jak bym to wszystko przeżył bez tych rekolekcji. Na początku może nie rozumiałem tego pytania. Dziś już bardziej jestem w stanie zrozumieć, o co w tych słowach prosił mnie Pan Bóg – opowiada.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.