„L'Osservatore Romano” z uznaniem wyraża się o telewizyjnym filmie o św. Augustynie, wyemitowanym przed tygodniem przez włoską telewizję publiczną RAI. „Przyjemnie jest odkryć czasami, że telewizja – między tyloma 'Wielkimi braćmi' czy głupimi filmami – może wyprodukować także doskonały serial popularyzacyjny, jak ten o św. Augustynie” - pisze Lucetta Scaraffia.
Przyznaje, że „historia była uproszczona, a myśl jednego z największych teologów wszystkich czasów została niemal całkowicie pominięta, być może też nie wszystkie szczegóły ukazane były bez zarzutu z historycznego punktu widzenia... jednakże postać Augustyna była pełna życia i dobrze oddawała sposób, w jaki opowiada on o sobie w `Wyznaniach`”.
Zdaniem recenzentki dwuodcinkowy serial pokazał, „jak to się stało, że młody człowiek, tak podobny do któregoś z nas – do kogokolwiek, zniewolonego przez ambicję i pragnienie i sprowadzonego na zła drogę przez złe towarzystwo – został potem jednym z najważniejszych Ojców Kościoła”. Według autorki „historia najsłynniejszego po św. Pawle konwertyty w dziejach chrześcijaństwa potwierdza raz jeszcze, że centralne miejsce w procesie nawrócenia zajmuje spotkanie osoby, zdolnej przekazać nam żywe słowa Jezusa”.
Chwali ona również pomysł, aby filmowa opowieść nie kończyła się w tym momencie, lecz „prowadziła nas aż do ostatnich dni Augustyna, w oblężonej Hipponie, tam gdzie się rozpoczęła i gdzie biskup, obecnie z pogodą ducha i głębokim spokojem, stawia czoło konfliktom i walczy o to, aby podejmowano słuszne decyzje”. „W ten sposób przypomina nam, że osiągnięcie wiary nie musi przynosić pokoju i szczęścia w tym życiu, lecz służy umocnieniu duszy w obliczu trudności, oświeca decyzje, jakie mamy podejmować”- kończy swe uwagi Lucetta Scaraffia.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.