Doktor habilitowany Henryk Głębocki, historyk, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego i pracownik Instytutu Pamięci Narodowej, został zatrzymany w Moskwie i wydalony z Rosji.
- Zastanawiam się, czy badanie rękopisu „Dziennika podróży na Wschód” Juliusza Słowackiego, dziejów Maurycego Beniowskiego lub Józefa Piłsudskiego w szponach ochrany jest na tyle niebezpieczne dla interesów Federacji Rosyjskiej, że owocuje nagłym nakazem opuszczenia Rosji - powiedział nam uczony, który wczoraj po południu wrócił do Polski.
- Jeżdżę do Rosji od 24 lat, badając w tamtejszych archiwach problemy stosunków polsko-rosyjskich w XIX i XX w. Zaowocowało to m.in. napisanymi przeze mnie kilkoma książkami. Tym razem, prócz kontynuacji badań archiwalnych, wygłosiłem w Petersburgu zorganizowane przez Instytut Polski dwa wykłady na temat tzw. operacji polskiej NKWD z lat 1937-1938 r., w rezultacie której zamordowano prawdopodobnie ok. 200 tys. Polaków - dodał historyk. Pierwszy wykład odbył się w petersburskim Memoriale, kolejny zaś w Instytucie Polskim, mającym siedzibę w Konsulacie RP.
W piątek 24 listopada w nocy, po powrocie z Petersburga do Moskwy, H. Głębocki został zatrzymany na dworcu kolejowym. - Funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa przedstawili mi dokument nakazujący w ciągu doby opuścić Rosję. Nie został przy tym podany właściwy powód tej decyzji ani nie wskazano trybu odwoławczego. Nalegali na pisemne potwierdzenie jego otrzymania, czego nie zrobiłem. Wszystko było przy tym filmowane - powiedział H. Głębocki. W sobotę 25 listopada po południu był już w kraju.
Decyzja o wydaleniu, jak podkreślono w dokumencie FSB, oznacza w praktyce dla historyka zakaz ponownego wjazdu do Rosji. Na pewno utrudni mu dalsze prace badawcze. - Moje badania były oparte do tej pory na osobistym zapoznawaniu się z zasobami archiwów rosyjskich - powiedział uczony.
Niewykluczone, że decyzja o wydaleniu H. Głębockiego mogła być w istocie retorsją za niedawne wydalenie z Polski rosyjskiego historyka z Nowosybirska, wykładającego w Akademii Humanistycznej w Pułtusku.
Henryk Głębocki (ur. 1967) jest, prócz prof. Andrzeja Nowaka, jednym z najlepszych znawców Rosji i stosunków polsko-rosyjskich w XIX i XX w. Wydał m.in. książki, które były wyróżniane prestiżowymi nagrodami naukowymi: "Fatalna sprawa. Kwestia polska w rosyjskiej myśli politycznej 1856-1866" (2000), która w 2017 r. ukazała się także w tłumaczeniu na język angielski, "Kresy Imperium. Szkice i materiały do dziejów polityki Rosji wobec jej peryferii XVIII-XXI wiek" (2006), "»Diabeł Asmodeusz« w niebieskich binoklach i kraj przyszłości. Hr. Adam Gurowski i Rosja" (2012). Zajmuje się także badaniem najnowszej historii Polski, czego owocem są m.in. książki "Studencki Komitet Solidarności w Krakowie" (1994) i "Policja tajna przy robocie. Z dziejów państwa policyjnego w PRL" (2005). Jest pracownikiem naukowym Zakładu Historii Europy Wschodniej Instytutu Historii UJ oraz krakowskiego oddziału IPN. Współredaguje również krakowski dwumiesięcznik "Arcana", kierując jego działem historycznym.
Krakowski historyk dokonał także sensacyjnego odkrycia w Moskwie rękopisu "Dziennika podróży na Wschód" J. Słowackiego, uważanego od 1939 r. za zaginiony. Odnalazł go w 2003 r., skopiował zaś 7 lat później. Odnalazł go w trakcie badań w Rosyjskiej Bibliotece Państwowej w Moskwie. 74-stronicowy rękopis zawiera m.in. notatki z podróży w latach 1836-1838 do Egiptu, Libanu i Syrii, szkice do "Anhellego" oraz rysunki. Rękopis był przechowywany w Bibliotece Krasińskich w Warszawie. - Wypożyczono go stamtąd na wystawę z okazji 130. rocznicy urodzin Słowackiego, która miała być otwarta w jego rodzinnym Krzemieńcu 4 września 1939 r. W międzyczasie wybuchła wojna. Po 17 września do Krzemieńca weszły wojska sowieckie. Po rękopisie urwał się ślad. "Wypłynął" w 2001 r., gdy oficjalnie wpisano go do katalogu dawnej Biblioteki im. Lenina. Obecnie trwają prace nad naukowym wydaniem tego skarbu kultury polskiej - powiedział H. Głębocki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.