Przy sprzeciwie europosłów polskiej prawicy, Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję o równouprawnieniu kobiet i mężczyzn, w której opowiedział się m.in. za zapewnieniem łatwego dostępu kobiet do antykoncepcji i możliwości aborcji.
Za przyjęciem rezolucji głosowało 381 eurodeputowanych, przeciw było 253, wstrzymało się 31.
"Kobiety muszą mieć kontrolę nad swoimi prawami seksualnymi i rozrodczymi, szczególnie dzięki zapewnieniu łatwego dostępu do środków antykoncepcyjnych i możliwości aborcji. (...) Kobiety muszą mieć dostęp do nieodpłatnych konsultacji w sprawie aborcji" - głosi artykuł, który wzbudził najwięcej emocji wśród polskich europosłów.
PO i PiS były mu przeciw, czemu dziwiła się eksposłanka SLD Joanna Senyszyn.
"To sformułowanie jest niewiarygodnie łagodne i nie budzi wśród Europejczyków prawie żadnych wątpliwości, tylko wśród skrajnej, sklerykalizowanej prawicy polskiej. Nawet w polskim prawie kobiety mają możliwość dokonania aborcji w czterech ściśle określonych przypadkach, ale jednak mogą. To sformułowania jest czymś oczywistym w cywilizowanym świecie. Tym bardziej, że teraz, kiedy nie mamy już granic w UE, to możliwość skorzystania z przerwania ciąży jest uwarunkowana wyłącznie finansowo. Kobiety, które na to stać, mogą bez trudu wyjechać za granicę i tam ciążę usunąć" - powiedziała PAP w Strasburgu Joanna Senyszyn.
W rezolucji eurodeputowani zaapelowali o upowszechnienie dostępu kobiet "do usług związanych ze zdrowiem seksualnym i rozrodczym" oraz propagowania wśród kobiet "ich praw i dostępnych usług".
PE wyraził przekonanie, że "pod pojęciem zdrowia seksualnego i rozrodczego rozumiemy ogólne dobre samopoczucie, zarówno fizyczne, psychiczne, jak i społeczne człowieka, we wszystkim, co dotyczy narządów rozrodczych, ich funkcji i działania". "Uznanie pełnej fizycznej i płciowej niezależności kobiet jest warunkiem wstępnym skutecznej polityki w zakresie zdrowia seksualnego i rozrodczego, jak również zwalczania przemocy wobec kobiet" - głosi dalej rezolucja.
"W mojej opinii zapisy dotyczące zdrowia reprodukcyjnego oraz szerokiego i nielimitowanego dostępu do aborcji są szkodliwe. Rozstrzyganie o aborcji leży w kompetencji poszczególnych państw członkowskich, które w swoim ustawodawstwie odzwierciedlają społeczną aprobatę lub jej brak dla ochrony życia poczętego" - protestowała w komunikacie prasowym europosłanka PO Joanna Skrzydlewska, która zasiada w komisji ds. kobiet PE.
Sprzeciw wyraził również eurodeputowany PiS Konrad Szymański, który nazwał rezolucję "szkodliwym dokumentem". "Raport, proponując upowszechnienie dostępu do aborcji w Unii Europejskiej, narusza wyłączne kompetencje państw członkowskich w tym obszarze (...) Każdy odpowiedzialny prawodawca powinien robić wszystko, by liczba aborcji spadała. Upowszechnienie aborcji jest miarą upadku naszej kultury; jest miarą naszego odejścia od humanizmu" - oświadczył.
Tymczasem sprawozdawca projektu, belgijski socjalista Marc Tarabella podkreślał, że artykuł dotyczący praw seksualnych i rozrodczych, to znikoma część corocznego raportu PE o sytuacji kobiet w UE. Kładł nacisk na inne zapisy rezolucji: o dyskryminacji kobiet na rynku pracy, o tym, że wciąż padają one ofiarą przemocy i wykorzystania seksualnego oraz o trudnej sytuacji imigrantek. Przypomniał, że kobiety zarabiają wciąż średnio 14-17 proc. mniej niż mężczyźni. Zwrócił też uwagę, że różnice w wynagradzaniu kobiet i mężczyzn, segregacja zawodowa i stereotypy dotyczące płci odnoszą się również do mężczyzn.
"Musimy utrwalić w wyobraźni społeczeństwa sceny, które stanowią zaprzeczenie stereotypów dotyczących płci, tak by nikogo już nie dziwiło, że kobieta jest kierowcą autobusu, a mężczyzna robi pranie" - apelował Tarabella w uzasadnieniu rezolucji. Dlatego w dokumencie znalazł się apel do Komisji Europejskiej i krajów członkowskich o uruchomienie kampanii społecznych w szkołach i mediach na rzecz zmiany postrzegania ról kobiety i mężczyzny w rodzinie i promocji zróżnicowanego wyboru zawodów.
W głosowaniu plenarnym przeszła też poprawka socjalistów wzywająca KE do przedstawienia projektu kompleksowej dyrektywy o przeciwdziałaniu wszelkim formom przemocy wobec kobiet i w szczególności zwalczaniu handlu kobietami. To jeden z priorytetów hiszpańskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej. Eurodeputowani poparli propozycję Hiszpanów, by powołać urząd monitorujący prawa kobiet w UE.
Rezolucja jest politycznym stanowiskiem PE, bez mocy prawnej.
Od redakcji Wiara.pl
W rezolucji pomieszano sprawy dobre i skandaliczne. Trzeba walczyć z dyskryminacją kobiet na rynku pracy – jeśli taka gdzieś występuje – trzeba dbać o ich sprawiedliwe wynagradzanie. Zgodzić należy się z tezą, że kobiety muszą mieć kontrolę nad swoimi prawami seksualnymi i rozrodczymi (brr, co za określenie). Bo wykorzystywanie seksualne czy traktowanie człowieka jak żywego inkubatora na pewno uwłacza godności kobiety. Ale dlaczego uznać, – jak chce posłanka Senyszyn – że prawo to szczególnie realizuje się przez łatwy dostęp do antykoncepcji i aborcji? Przecież dostępność tych „usług” wcale nie wpływa na wzrost szacunku dla godności kobiet. Wręcz przeciwnie. Łatwo zwalnia mężczyzn od odpowiedzialności za poczęte dziecko.
Szczytem cynizmu jest w tym kontekście traktowanie antykoncepcji i aborcji jako usług. Owszem, to działalność, na której niektórzy zarabiają. I w tym sensie jest „usługą”.
Pod pojęciem zdrowia seksualnego i rozrodczego mamy rozumieć „ogólnie dobre samopoczucie, zarówno fizyczne, psychiczne jak i społeczne człowieka we wszystkim, co dotyczy narządów rozrodczych, ich funkcji i działania” . Bardzo bym prosił, żeby Parlament Europejski zadbał też o moją głowę. I nie tworzył takich potworków. Moja głowa też ma prawo do „ogólnie dobrego samopoczucia”. No, chyba że dla niektórych europosłów organy rozrodcze są ważniejsze.
AM
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.