Adam Małysz nie czuje już takiej presji jak to było jeszcze parę dni temu. Po sobotnim srebrnym medalu do kolejnego konkursu olimpijskiego w Whistler podchodzi na luzie. "Już niczego nie muszę, ale nadal bardzo chcę" - powiedział.
"Ani ja, ani Simon (Ammann-PAP) nie musimy nikomu nic udowadniać. My chcemy po prostu zdobyć ten medal, jeszcze jeden. Zresztą... Kto by nie chciał? Przecież to niezmierna satysfakcja" - ocenił urodzony w Wiśle zawodnik.
"Jakby ktoś spoczął na laurach po konkursie na normalnej skoczni, to na pewno na dużej by mu nie wyszło, a przecież trzeba walczyć" - dodał.
Po zdobyciu już jednego krążka w Whistler presja jest jednak znacznie mniejsza. "Teraz to już coś całkiem innego. Jak się ma już medal to czuje się dużego powera i pełną swobodę" - zaznaczył.
Na dużej skoczni dochodzi kandydatów do medali. "Najmniejszy błąd może kosztować bardzo dużo, poza tym ważne będą warunki atmosferyczne. Tacy zawodnicy jak Anders Jacobsen, czy Robert Kranjec świetnie potrafią je wykorzystać. Oni potrafią latać i jeśli im trochę powieje, to na pewno nie odpuszczą" - uważa Małysz.
Na czwartek na godz. 21.30 czasu polskiego zaplanowano trening, po którym Łukasz Kruczek ogłosi skład na piątkowe kwalifikacje do sobotniego konkursu olimpijskiego na dużej skoczni.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.
Mieszkańców Ukrainy czeka trudna zima - stwierdził Franciszek.
W III kw. br. 24 spółki giełdowe pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa zarobiły tylko 7,4 mld zł.
Uroczyste przekazanie odbędzie się w katedrze pw. Świętego Marcina w Spiskiej Kapitule na Słowacji.