Adam Małysz przyznał, że w oczekiwaniu na pozycję Kamila Stocha w konkursie olimpijskim na dużym obiekcie w Pjongczangu do samego końca były nerwy. Gdy na telebimie pojawiło się, że Polak wygrał, nie było już wątpliwości i nastąpił wybuch radości.
"Do ostatniej chwili były nerwy, nie wiedzieliśmy, czy jest złoto. Ale jak obserwowaliśmy wcześniejsze skoki to widzieliśmy, że zielona linia była zawsze trochę dalej niż lądowali zawodnicy, a ci i tak wychodzili na prowadzenie. O to byliśmy bardziej spokojni, ale czekaliśmy długo na rezultaty, żeby już oficjalnie się pojawiły. Jak już się to stało, nie było złudzeń" - przyznał w wywiadzie dla TVP dyrektor sportowy związku, a niegdyś znakomity skoczek.
Stoch triumfował w sobotę przed Niemcem Andreasem Wellingerem i Norwegiem Robertem Johanssonem. To pierwszy medal wywalczony przez Polskę w Pjongczangu.
"Nie wiem, czy organizatorzy specjalnie nie budowali takiego napięcia. Potrafili to zrobić" - dodał Małysz i przyznał, że ogromnie się cieszy. On sam w swojej karierze zdobył cztery medale igrzysk, ale ani razu nie stanął na najwyższym stopniu podium.
"Nigdy nie udało mi się zdobyć złota, a Kamil ma trzy. To dla naszej dyscypliny kolejne napędzanie młodych zawodników. Mam nadzieję, że teraz jeszcze więcej dzieci przyjdzie na skocznię, a kiedyś Kamil będzie im pomagał, bo jako mistrz fajnie by było, gdyby przekazał swoją wiedzę, by ten sport się u nas rozwijał" - powiedział "Orzeł z Wisły".
Pozostali Polacy wypadli trochę słabiej. Dawid Kubacki zakończył rywalizację na dziesiątym miejscu, Stefan Hula był 15., a Maciej Kot 19.
"Dawid miał ten drugi skok trochę gorszy, ale mimo wszystko utrzymał się w dziesiątce. To jest coś, co pokazuje, że będziemy walczyć w drużynówce. Stefan zrobił duży postęp. On na dużej skoczni ma małe problemy - jedzie za bardzo z tyłu i później zostaje. Nie leci w końcówce, tak jak latał na normalnym obiekcie. Jeśli chodzi o Maćka to on od samego początku robi kroki do przodu. To bardzo ważne, by się ciągle napędzał i rozwijał. Nie ma u niego już czegoś takiego, że za wszelką cenę musi wygrać" - ocenił występy pozostałych zawodników Małysz.
O Kocie powiedział jeszcze, że jest zbyt ambitny. Ciężko mu jest zrozumieć, że nie wszystko da się zrobić w jednym momencie.
"W pewnym momencie się pogubił i zbyt szybko chciał z tego wyjść. Chciał od razu być w najlepszej dziesiątce, czy na podium. A to jest ciężkie. Dodatkowym obciążeniem było, że w zeszłym roku na tej skoczni wygrał" - dodał w rozmowie z dziennikarzem TVP Małysz.
Jak przyznał, razem z trenerami i sztabem wypiją piwo, by uczcić sukces, ale zawodnicy nie będą celebrować. Przed nimi jeszcze bardzo ważny konkurs drużynowy, który zaplanowany jest na poniedziałek.
"Kamil będzie skakał teraz na luzie, a to oznacza, że może być jeszcze lepiej. Będzie bardzo ciężko o podium, ale myślę, że chłopaki się bardzo zmotywują i zmobilizują, zwłaszcza mając w składzie mistrza olimpijskiego" - zaznaczył Małysz.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.