Dawid Kubacki, który zajął trzecie miejsce w konkursie olimpijskim na normalnej skoczni w Zhangjiakou, zadedykował brązowy medal swojej żonie i córce. "Za to, że wytrzymują ze mną. I wtedy, gdy mnie nie ma" - powiedział po odebraniu trofeum od Mai Włoszczowskiej.
Zwyciężył Japończyk Ryoyu Kobayashi, a drugie miejsce zajął Austriak Manuel Fettner.
Należąca do Komisji Zawodniczej Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Włoszczowska, dwukrotna medalistka igrzysk w kolarstwie górskim, przynosiła skoczkom medale na specjalnej tacy, a sportowcy odbierali je własnoręcznie z powodu ograniczeń związanych z pandemią COVID-19.
Gdy podeszła do Kubackiego, wymieniła z nim kilka zdań, ale 31-letni skoczek nie chciał zdradzać szczegółów.
"Nie wiem, czy mogę takie informacje przekazywać... Oczywiście, były gratulacje i miłe słowa, po prostu" - uciął.
Zwykle nie okazuje emocji, ale przyznał, że podczas ceremonii był wzruszony.
"Ten moment, kiedy flagi jadą do góry, ściska za serce. Gdy człowiek sobie na to popatrzy, to uświadamia sobie, że zrobił coś, czego się nie spotyka na co dzień. Wiem, ile mnie to kosztowało pracy - zresztą nie tylko mnie, bo i moich kolegów, i cały sztab; wiem, ile to kosztuje wyrzeczeń moją rodzinę, kiedy jeździmy i pracujemy na treningach i na zawodach. To takie uhonorowanie tych wszystkich wysiłków całego sztabu ludzi" - powiedział.
Był też wdzięczny swoim kolegom z kadry oraz trenerom za to, że towarzyszyli mu podczas ceremonii.
"Cała delegacja przyjechała na miejsce. Byli ze mną. To jest też naprawdę wspaniałe, że mimo tego, że ja tam stoję na podium sam, to jest cały sztab ludzi, którzy się cieszą ze mną z tego medalu" - zaznaczył.
Olimpijskie trofeum cieszy go tym bardziej, że jeszcze dwa tygodnie przed igrzyskami nie był nawet pewien, czy weźmie w nich udział.
"Przed zawodami w Zakopanem sam nie wiedziałem, czy w ogóle tutaj przyjadę, zwłaszcza gdy złapałem ten pozytywny test (na COVID-19). Wtedy już było wszystko w rękach trenera. Ja już nie miałem kart w ręku, żeby mu pokazać, co potrafię. Wcześniej zbyt mocnych kart też nie miałem. Więc ja się naprawdę bardzo cieszę, że mimo wszystko trener mi zaufał. I cieszę się, że mu udowodniłem, że to była dobra decyzja" - podkreślił.
W piątek odbędą się kwalifikacje, a w sobotę - konkurs indywidualny na dużej skoczni. Kubacki zapewnił, że nie będzie miał problemu ze skoncentrowaniem się na tych zawodach.
"Ja pozostanę spokojny, do tego konkursu na małej skoczni też podchodziłem na spokojnie, z koncentracją, wiarą w to, co potrafię. Myślę, że koledzy zrobią dokładnie to samo. Wierzę, że ten medal, który zdobyłem, to nie tylko mnie, ale i całemu sztabowi, całej drużynie zrzuci kamień z serca, który nam ciążył od początku sezonu. Może będzie nam się łatwiej pracowało" - powiedział.
Zapowiedział, że nie spocznie na laurach i wciąż będzie walczył o najwyższe cele.
Brąz to nie jest złoto, o którym każdy marzy, ale nie jestem może jeszcze taki stary..." - dodał z uśmiechem.
Kubacki wystartuje jeszcze w Zhangjiakou na dużej skoczni indywidualnie i drużynowo. Igrzyska w Chinach potrwają do 20 lutego.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.