Wynik kontrekspertyzy po kontroli dopingowej Kornelii Marek znany będzie za kilka dni, najszybciej 17 marca - poinformował PAP prezes PKOl Piotr Nurowski. W piątek w laboratorium olimpijskim w Richmond otwarto próbkę B polskiej biegaczki narciarskiej.
Kontrola antydopingowa została przeprowadzona podczas igrzysk w Vancouver, po biegu sztafetowym 4x5 km, w którym Polki zajęły szóste miejsce. Wynik pierwszego badania był pozytywny. Chodzi o pewną odmianę erytropoetyny (EPO). Zawodniczka poprosiła o analizę próbki B.
"W piątek po południu czasu polskiego, w laboratorium w Richmond, otwarta została próbka B. Wynik badania znany będzie najszybciej 17 marca, najpóźniej dwa dni później. Taką wiadomość otrzymałem z Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego" - powiedział Piotr Nurowski.
Zapytany, czy odbył już rozmowę z Kornelią Marek, prezes PKOl - potwierdził. Jak przyznał, zawodniczka jest nadal w szoku i niewiele do niej dociera. Nie może pojąć, jak doszło do takiej sytuacji, zwłaszcza, że wcześniejsze wyniki badania na EPO były negatywne.
"Marek, tak jak wszyscy reprezentanci Polski, otrzymywała podczas igrzysk niejeden zastrzyk zawierający witaminy. Wie, kto je wykonywał" - dodał.
Zawodniczka mogła też sama sobie zrobić zastrzyk z niedozwolonym wspomaganiem. "Nie można wykluczyć takiej ewentualności, ale po rozmowie z Marek, nie bardzo w to wierzę" - powątpiewał Nurowski.
Prezes PKOl podkreślił, że nie zamierza wychodzić przed szereg i ingerować w sprawy Polskiego Związku Narciarskiego, ale oczekuje wnikliwego śledztwa.
"Związek jest członkiem PKOl, więc zobowiązałem prezesa Tajnera do wyjaśnienia sprawy dopingu Kornelii Marek. Nie czekając na wynik badania próbki B, w poniedziałek ma rozpocząć się dochodzenie. Jeśli ktoś zrobił tę 'przysługę' narciarce, dla takiej osoby nie ma miejsca w sporcie" - zaznaczył Piotr Nurowski.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.