Jest coś diabelskiego w logice stojącej za ostatnimi zamachami w Indonezji. Ojciec, który poświęca wszystkie swe dzieci, by dokonać morderczych ataków. To się w głowie nie mieści.
Od dłuższego już czasu z Nigerii napływały informacje o tym, że islamiści z fundamentalistycznego ugrupowania Boko Haram wykorzystują małe dzieci, jako „żywe bomby”. Wcześniej wykorzystywali do tego kobiety, które budziły mniej podejrzeń niż mężczyźni. Jednak kiedy i je służby bezpieczeństwa zaczęły bardziej kontrolować przerzucili się na dzieci, niewinne, a co za tym idzie nie budzące podejrzeń. Są one porywane, siłą „ubierane” w ładunki wybuchowe i posyłane w miejsca, gdzie jest najwięcej ludzi np. na targowiska, czy do kościołów. Gdy są w tłumie bezlitośni oprawcy zdalnie odpalają ładunek… O tym haniebnym zjawisku wielokrotnie mówili przedstawiciele Kościoła w Nigerii alarmując, że metody islamistów stają się coraz bardziej okrutne i bezwzględne.
Aż do wczoraj jednak nigdy nie było mowy o „rodzinnym” zamachu. Im więcej szczegółów napływa z Indonezji, tym większe ogrania mnie przerażenie. Tym bardziej, że dziś doszło do kolejnego zamachu. Tym razem nie na kościoły, ale na posterunek policji. Dokonała go kolejna rodzina – tym razem pięcioosobowa, która uderzyła w komisariat jadąc na dwóch motorach. Świadkowie mówią, że na jednym z nich siedział mężczyzna, kobieta i małe dziecko. Jedna z córek zamachowców, ośmioletnia przeżyła, i w ciężkim stanie przebywa w szpitalu. Wczoraj w Surabaja, które jest drugim pod względem liczby mieszkańców miastem Indonezji zaatakowane zostały trzy kościoły. Trzech ataków w dziesięciominutowych odstępach czasu dokonali odpowiednio – ojciec, matka z dwiema córkami, dwaj synowie. Wszystko zaplanował ojciec rodziny, precyzyjnie każdemu przydzielił konkretne zadanie. Zaplanował wykorzystanie bliskich, by uderzyć w kościoły! By dokonać krwawej masakry! To przekracza wszelkie rozumowanie. Matka wzięła za ręce dwie córki, dziewięcio- i dwunastoletnią, i zamiast pójść z nimi na spacer… wysadziła się z nimi w powietrze w jednym z protestanckich kościołów. Matka, która zamiast kolorowych sukienek ubiera swym córkom pas z materiałem wybuchowym… Wiadomo, że ta sześcioosobowa rodzina, która stała za wczorajszym zamachem była pod wpływem radykalnego miejscowego ugrupowania islamistycznego związanego z tzw. Państwem Islamskim. Ale to przecież i tak nie tłumaczy poziomu przeraźliwego szaleństwa, którego jesteśmy świadkami. Nie tłumaczy totalnego wynaturzenia człowieczeństwa, bo inaczej nie można tego nazwać.
Jak można manipulować tak bardzo Bogiem i religią, by występować przeciwko człowiekowi. Przychodzą mi na myśl słowa kard. Dieudonné Nzapalaingi, który wczoraj odprawił pierwszą Mszę w kościele, w którym dwa tygodnie temu doszło do najkrwawszego zamachu na kościół w Republice Środkowoafrykańskiej. Oprawcy wtargnęli do świątyni w czasie mszy, najpierw wrzucili do środka granaty, potem zaczęli strzelać. Zginęły 22 osoby i ksiądz sprawujący Eucharystię. 150 osób zostało rannych. „To, co się wydarzyło w tym miejscu jest działaniem diabła. Tego nie mógł dokonać nikt, kto jest dzieckiem Bożym” – mówił w homilii arcybiskup stolicy tego kraju. I trudno nie przyznać mu racji. Jest coś diabelskiego w logice stojącej za ostatnimi zamachami w Indonezji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.