Strajk objął we wtorek we Francji wiele elementów sektora publicznego, w tym transport i szkoły. Związki zawodowe, sprzeciwiające się planom oszczędnościowym rządu, chcą wykorzystać porażkę obozu prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego w wyborach regionalnych.
Strajk unieruchomił około połowy pociągów regionalnych i jedną trzecią połączeń obsługiwanych przez superszybkie pociągi, a do strajkujących, jak poinformowały związki, miało dołączyć 50 proc. nauczycieli w proteście przeciwko polityce gospodarczej prezydenta Sarkozy'ego.
Po niedzielnych wyborach, w których centroprawica Sarkozy'ego uzyskała najgorszy wynik od 50 lat (będzie kontrolowała tylko trzy z 26 metropolitalnych i zamorskich regionów kraju), prezydent dokonał zmian rządzie. Jako pierwszy swoje stanowisko stracił minister pracy Xavier Darcos.
Związki zawodowe zbagatelizowały przetasowania we władzach mówiąc, że to nie przyczyni się do ożywienia gospodarki i oskarżając Sarkozy'ego o to, że nie zdołał zrozumieć, iż nastroje we Francji się zmieniły.
"Od niedzieli słyszymy, że (centroprawica) mówią o utrzymaniu kursu. Nie słuchają i to stanowi problem" - powiedział szef wielkiej centrali związkowej CGT Bernard Thibault.
Protesty pracownicze zdawały się już wygasać we Francji pod koniec roku 2009, lecz - jak pisze agencja Reuters - w chwili, gdy bezrobocie wzrosło powyżej 10 procent, a władze przeżywają problemy polityczne, związki zawodowe liczą na zwrot wydarzeń.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.