W budynku parlamentu, zwanym Pałacem Westminsterskim odbył się wczoraj pierwszy w historii matki parlamentów gejowski ślub. Zawarli go 48-letni minister stanu ds. Europy Chris Bryant i jego partner Jared Cranney.
Małżonkowie nie mogli wziąć ślubu w XIV-wiecznej parlamentarnej kaplicy pod wezwaniem św. Marii (St Mary Undercroft), ponieważ tzw. cywilne związki partnerskie nie są uznawane przez kościół. Ślub odbył się, więc w reprezentacyjnej sali bankietowej z widokiem na Tamizę.
Brytyjska ustawa o ślubach dopuszcza ich urządzanie w różnych, nietypowych miejscach, pod warunkiem, że nie kolidują z powagą uroczystości i uzyskały licencję. O licencję na organizowanie ceremonii ślubnych wystąpił m. in. stadion Old Trafford w Manchesterze oraz więzienie w Walii będące obecnie muzeum.
W takiej sytuacji urzędnik stanu cywilnego przychodzi do miejsca wskazanego przez nowożeńców.
Dotychczas regulamin parlamentu dopuszczał śluby w miejscowej kaplicy, a więc z założenia dotyczył tylko par heteroseksualnych. Na rozszerzenie zakresu zgodził się spiker - konserwatywny poseł John Bercow z końcem ub. r. uzyskując stosowną licencję od władz gminy Westminster. Wcześniej w imię pluralizmu i dywersyfikacji zmianę poparł premier Gordon Brown.
W myśl nowych zasad o ślub w budynku parlamentu mogą występować również osoby niebędące posłami, ani pracownikami parlamentu, choć muszą zgłosić się z długim wyprzedzeniem. W przypadku kilku chętnych urządza się losowanie. Do dyspozycji mają jeden z dwóch pokojów z widokiem na trawnik przed parlamentem.
Ustawę o cywilnych związkach partnerskich wprowadził rząd Tony Blaira w 2004 r. Partnerzy mają taką samą ochronę prawną i prawo do dziedziczenia, co w przypadku związków heteroseksualnych. Dotychczas zawarto ich ok. 35 tys. W cywilnym związku partnerskim żyją m. in. konserwatywny poseł Alan Duncan oraz minister ds. kultury Ben Bradshaw.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.