Reklama

Zakazać wspólnych lotów przywódców

Po katastrofie polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem niektórzy niemieccy politycy proponują wprowadzenie w Niemczech regulacji dotyczących wspólnych podróży lotniczych czołowych osób w państwie.

Reklama

W sobotniej katastrofie zginął prezydent Lech Kaczyński, jego żona, przedstawiciele parlamentu, najwyżsi dowódcy wojska, działacze niepodległościowi.

"Ta straszna tragedia daje pretekst, by znaleźć rozwiązania, które pozwolą zapobiec najgorszemu i zatroszczyć się o to, by całe kierownictwo państwa i rządu nie podróżowało jednym samolotem" - powiedział parlamentarny sekretarz stanu w ministerstwie transportu, polityk bawarskiej chadecji CSU Andreas Scheuer w rozmowie z dziennikiem "Passauer Neue Presse".

Polityk liberalnej FDP Patrick Doering ocenił z kolei, że należy wykluczyć ryzyko, wiążące się ze wspólnym podróżowaniem przywódców państwa. "Także w rządzie musi wzrosnąć świadomość dotycząca możliwych zagrożeń" - dodał.

W Niemczech nie ma obecnie ograniczeń dotyczących wspólnego podróżowania samolotami czołowych osób w państwie. "Nie ma żadnych przepisów w tej sprawie, poza zdrowym rozsądkiem" - powiedział w poniedziałek dziennikarzom rzecznik rządu Christoph Steegmans.

W praktyce oznacza to, że wspólne loty np. wielu przedstawicieli rządu są absolutnym wyjątkiem; mają miejsce np. przy okazji francusko-niemieckich czy francusko-izraelskich konsultacji międzyrządowych, gdy w jednym samolocie siedział cały gabinet.

Rok temu kanclerz Angela Merkel i prezydent Horst Koehler jednym samolotem polecieli do Winnenden koło Stuttgartu na uroczystości pogrzebowe kilkunastu ofiar ataku szaleńca w tamtejszej szkole.

W przypadku nagłej śmierci kanclerza Niemiec, jego obowiązki przejmuje wicekanclerz, a gdy to także jest niemożliwe - najstarszy stażem minister rządu. Obowiązki głowy państwa w przypadku nagłej śmierci prezydenta przejmuje w Niemczech przewodniczący Bundesratu, drugiej izby parlamentu, w której zasiadają premierzy krajów związkowych.

Do niebezpiecznej sytuacji doszło w 1999 r., gdy z powodów problemów z podwoziem rządowy airbus musiał zawrócić krótko po starcie. Na pokładzie było sześciu ministrów ówczesnego rządu.

Decyzję o tym, czy lądować w trudnych warunkach zawsze podejmuje kapitan.

Odpowiednie regulacje dotyczące podróżowania samolotem mają natomiast wielkie niemieckie koncerny. Maksymalnie dwóch, a w wyjątkowych sytuacjach trzech członków zarządu Daimlera może lecieć razem jedną maszyną. Według agencji dpa, w Deutsche Bank obowiązuje zasada, że na pokładzie jednego samolotu może lecieć określona liczba pracowników.

Obecnie trwa modernizacja floty niemieckich samolotów rządowych. W zeszłą środę resort obrony przejął pierwszy z dwóch zamówionych Airbusów 319, które zastąpią wysłużone odrzutowce Challenger. W 2011 r. do floty dołączą też cztery maszyny Bombardier Global 5000.

Dwa długodystansowe Airbusy 310 - "Konrad Adenauer" i "Theodor Heuss" - liczą sobie już 20 lat i zostały zamówione jeszcze przez władze NRD. Jak informuje portal "Spiegel Online", maszyny te zostaną zastąpione w przyszłym roku przez używane Airbusy 340, modernizowane przez Bundeswehrę kosztem 615 mln euro.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Środa
wieczór
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
3°C Czwartek
dzień
wiecej »

Reklama