Tak uważa abp Anthony Fisher OP.
Biorąc pod uwagę, dla kogo przeznaczony jest dokument końcowy synodu, byłby on wiele bardziej skuteczny, gdyby był o połowę krótszy i bardziej jasny – powiedział abp Anthony Fisher OP w wywiadzie dla portalu National Catholic Register. Na synodzie reprezentował on Australię. Był też członkiem komisji ds. informacji, a także został wybrany do Rady Synodu, która przygotuje przyszłe zgromadzenie.
Dzieląc się doświadczeniami z synodu o młodzieży zauważa, że silna była na nim wola, by zbliżyć młodych do Chrystusa i Kościoła. Chwali też dobrą atmosferę obrad i pozytywny wkład młodzieży. Wspomina też jednak o słabych stronach zgromadzenia, w tym o wystrzeganiu się odniesień do moralnego nauczania Kościoła. Zdaniem abp Fishera dokument końcowy byłby o wiele bardziej użyteczny, gdyby jaśniej wypowiedział się w kwestiach moralnych, zwłaszcza w takich sprawach jak życie i płciowość. Zabrakło na przykład jasnego słowa na temat ludzkiej płodności.
Metropolita Sydney przypuszcza, że postawa taka jest podyktowana dwoma względami. Z jednej strony chciano się dostosować do preferencji współczesnej kultury młodzieżowej, która bardzo często jest wrogo nastawiona do tradycyjnego nauczania Kościoła. Z drugiej strony istnieje przekonanie, że dwa poprzednie pontyfikaty były zbyt intelektualne i katechizmowe. Dlatego na tym synodzie miał się dokonać przeskok od głowy do serca, od intelektu spekulatywnego i moralnego do rozeznania afektywnego.
Abp Fisher zdecydowanie odradza Ojcu Świętemu uznanie dokumentu synodu za część papieskiego nauczania. Nie w taki bowiem sposób tworzy się doktrynę Kościoła – podkreśla australijski delegat. Zauważa on, że dokument powstawał w wielkim pośpiechu. W dyskusjach biskupi praktycznie nie byli dopuszczani do głosu. Były poważne problemy z tłumaczeniami. Organizatorzy synodu nie uwzględnili faktu, że przynajmniej połowa ojców synodalnych nie mówi po włosku. Podczas głosowania niektórzy biskupi nie wiedzieli czasami za czym głosują.
Abp Fisher wspomina też o temacie synodalności, który wywołał konsternację wielu biskupów, bo nie było o tym mowy ani w dokumencie roboczym, ani w auli synodalnej czy podczas obrad w małych grupach. Natomiast w dokumencie końcowym temat ten został potraktowany bardzo obszernie. Niektórzy ojcowie synodalni odbierali to jako oczywistą manipulację.
Metropolita Sydney przyznał, że wprowadzenie tematu synodalności do dokumentu jest interpretowane bardzo różnie. Niektórzy twierdzą, że w ten sposób pozwala się lokalnym synodom czy episkopatom na odejście od powszechnego nauczania Kościoła. Przyszły Synod Biskupów o Amazonii mógłby zrezygnować na przykład z obowiązkowego celibatu, a niemieccy biskupi mogliby pozwolić na błogosławienie związków homoseksualnych. Sam abp Fisher przypuszcza, że stawką jest tu niedawny dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej o synodalności właśnie. Dzięki temu, że z uznaniem jest on cytowany w dokumencie synodu, zatwierdzonym przez Papieża, sam w jakieś mierze nabiera autorytetu magisterium.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.