Z perspektywy lat widać już wyraźnie, jak wiele Polska straciła gdy do Ojca odszedł święty Jan Paweł II.
Za sprawą orędzia papieża Franciszka na obchodzony dziś Światowy Dzień Pokoju dotyczącego polityki (Dobra polityka służy pokojowi) temat ten częściej pojawia się dziś w wypowiedziach biskupów. Sam papież Franciszek też nawiązał do niego w swoich rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański. I dobrze, bo to temat bardzo ważny. Nigdy dość przypominać, że powinno chodzić w niej o dobro wspólne. I że nie powinna to być jedynie domena zawodowych polityków, ale nas wszystkich: wszyscy bowiem „jesteśmy odpowiedzialni za życie «miasta» (polis), za dobro wspólne”. Tak, powinniśmy czuć się za to nasze wspólne dobro odpowiedzialni. Choćby przez odpowiedzialne uczestnictwo w wyborach. Ale, przyznaję, choć regularnie chodzę na wybory, miewam już polityki powyżej uszu.
Zniósłbym pewnie to, że wśród polityków są i tacy, którzy z „dobra wspólnego” próbują uszczknąć jak najwięcej dla siebie i swoich totumfackich. Wiadomo, wszędzie są ludzie i ludziska. Zdzierżyłbym i może i to okłamywanie wyborców, traktowanych jako motłoch, który ma zapewnić politykom władzę, ale z którego wolą nikt nie zamierza się liczyć. Ale nie mogę ścierpieć nieznośnej atmosfery totalnego sporu, jaka już kilkanaście lat trawi nasze życie polityczne. W tym sporze dawno przestały się liczyć fakty, a liczą się nie poparte niczym więcej prócz wzajemną niechęcią oceny. Ja wiem, wielu Polaków ma plemienne podejście do sprawy dobra wspólnego, więc politycy szukając poparcia w wyborach nie mogą tego faktu ignorować. Tyle że temperatura tego sporu jest jak na mnie stanowczo za wysoka. Dla dobra wspólnego należałoby ją zdecydowanie obniżyć. Niestety, wspomniane prywata i uznawanie manipulacji jako sposobu na zyskiwanie poparcia powodują, że żadna ze stron tego sporu nie zamierza odpuścić. I końca tej permanentnej awantury nie widać.
Może zresztą właśnie o to chodzi? By zniechęcić do udziału w wyborach tych, którzy nie stoją murem za swoimi? Bo taki ktoś to nigdy nie wiadomo jak zagłosuje, prawda? Może zmienić front....
Kiedy na początku kwietnia 2005 roku odchodził do domu Ojca święty Jan Paweł II zastanawiałem się, w jakim kierunku potoczy się świat. Zwłaszcza ta jego cześć, którą nazywam swoją ojczyzną. Miałem nadzieję, że wszyscy gorzej czy lepiej będziemy pamiętali lekcję, jaką nam zostawił. Że spory, prywata, kłamstwa owszem, będą, ale że zasadniczo będziemy się w naszym wspólnym domu jakoś dogadywali. Przecież nawet bardzo trudnych piętnaście pierwszych lat naszej wolności po czerwonym potopie udało się nam przeżyć w miarę spokojnie. Owszem, były spory, było stawianie spraw na ostrzu noża, była na wielką skalę prywata i traktowanie wyborców jak stada baranów, ale chyba jednak było spokojniej. Gdy zabrakło moderującego wpływu Jana Pawła hamulce puściły. Cel zaczął uświęcać środki, posłuch znalazły skrajności, a z trzeźwej oceny faktów zostały tylko oceny. Tak, po tych niemal czternastu latach widzę, jak bardzo Polsce Jana Pawła II brakuje. Jak bez niego Polska, choć przecież materialnie coraz bogatsza, w sferze ducha coraz bardziej biednieje....
Smutne te moje refleksje w pierwszy dzień nowego roku. Jak ponura jest w tym roku za oknem aura. Pozostaje, pamiętając o czasach janopawłowych wołać: święty Janie Pawle II, módl się za Polską; módl się za nami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.