Aczkolwiek nigdy nie zdołamy wyczerpująco odpowiedzieć na pytanie kim Bóg jest, to dokładnie możemy powiedzieć kim On nie jest. Bóg nie jest samotnikiem ani egoistą, lecz wspólnotą, miłością i przyjaźnią. Bóg jest tylko jeden, ale w trzech osobach, którymi są: Ojciec, Syn i Duch Sw. Tej prawdy nie przekazano nam przecież po to, by nas wyprowadzić na zawiłe ścieżki teologicznej akrobatyki myślowej. Objawienie nie miałoby sensu, gdyby było dla nas całkowicie niedostępne. Tajemnica Boga jest i naszą tajemnicą. Wyraźnie mówi o tym Pismo św. Na pierwszych jego stronach czytamy bowiem: „I stworzył Bóg człowieka na obraz swój; na obraz Boga stworzył go” (Rodz 1,27). Najwyraźniej odbija się to w osobie Maryi, naznaczonej stygmatem Boga na całe życie. Chrystus obdarował Apostołów swoim Duchem, Słowem, Eucharystią i Pokojem, ale na tym nie poprzestał. Tuż przed śmiercią przekazał uroczyście jednemu z nich, jakoby w posagu, Maryję, mówiąc do Niej z wysokości krzyża: „Oto syn twój”, a do ucznia: „Oto twoja matka”(J 19,27). Jezus powierzając Maryję Janowi, „który od tej chwili zabrał Ją do siebie”, powierzył Ją tym samym nam wszystkim, czyli całemu Kościołowi, dla którego stała się od tej chwili środkiem i niejako tłumaczką Bożych prawd .
1. Maryja nazywa siebie Służebnicą Pańską (Łk 1,38), a nie damą z Nazaretu. Jeszcze inaczej określa Jej istotę anioł Gabriel, mówiąc, „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z tobą!”. Tylko ten, kto za wzorem Maryi widzi w sobie sługę czy służebnicę Bożą, będzie przez Boga całkowicie przyjęty i przejęty. Tylko ten, kto w swoim życiu pozwala Bogu być Bogiem, może osiągnąć prawdziwa wielkość. Maryja, wyśpiewując w Magnifcat: „ Uwielbia dusza moja Pana...,bo wielkie rzeczy uczynił dla mnie wszechmocny, święte jest Jego imię” (Łk 1,49), umożliwia Bogu wejście w ziemską rzeczywistość (Łk 1,46ff). Przecież modlimy się na różańcu: „Któregoś Ty, Panno, poczęła z Ducha Sw. Z drugiej strony umożliwia Ona człowiekowi wejście w życie Boga, co wyraźnie uwidacznia się też w różańcu słowami: „Który Ciebie, Panno wziął do nieba”. Te prawda jest po dziś dzień aktualna.
Dokładnie przypominam sobie rok 1976, kiedy to danym mi było jako erfurckiemu biskupowi pomocniczemu wziąć udział w tej sławetnej pielgrzymce mężczyzn do Piekar. Do dziś tkwią mi w pamięci mocne słowa, wypowiedziane na początku Mszy św. przez Waszego świętej pamięci biskupa Herberta Bednorza, ale jeszcze bardziej kazanie Metropolity Krakowskiego, Karola Kardynała Wojtyły, który omawiał 10 przykazań Bożych. Cisza wsłuchanych w słowo kaznodziei była tak przenikająca, że można by było usłyszeć przysłowiową szpilkę padającą na ziemię. Kiedy zaś jak grzmot zabrzmiało z męskich ust milionowej rzeszy Wyznanie wiary, odniosłem wrażenie jakby się w Piekarach zatrzęsła ziemia. Równocześnie przyszły mi na myśl słowa Pana do apostoła Piotra, zapisane przez ewangelistę Mateusza: „A moce piekielne go nie zwyciężą!” (Mt 16,18).
Mężowie śląscy, w ponurych czasych minionych dziesięcioleci nigdy Was nie zabrakło na tych tradycyjnych pielgrzymkach do Matki Boskiej Piekarskiej! Owczesne moce zła okazały się wobec waszej heroicznej postawy bezsilne. Bóg i Kościół mogli zawsze na Was liczyć i w pełni Wam zaufać. Przecież to również Wasza zasługa, że możecie teraz wraz z sąsiadami za granicą cieszyć się tak długo oczekiwaną . wolnością.
Człowiek, który usuwa Boga, by samemu stanąć na Jego miejscu, traci swą wartość i godność. Jakże boleśnie musieli to odczuć na swojej skórze mieszkańcy środkowej i wschodniej Europy, kiedy ich władcy próbowali budować cywilizację bez Boga i bez szacunku dla człowieka, któremu chcieli odebrać koronę dziecka Bożego, a tym samym godność brata i siostry Jezusa Chrystusa. Człowiek był potrzebny tylko jako funkcjonariusz ideologii, która nim gardziła, bo nie chciała znać tego, który człowieka ukochał. Maryja zaś dobrze zna człowieka, bo całkowicie i bez reszty zna Boga. Slązacy dobrze o tym wiedzą. Dlatego nie szczędzą trudu, by wędrować do Niej ze swymi troskami i prośbami, ufając, że będą przez Nią przyjęci, zrozumiani i ukochani.
2. Maryja kroczy śladami Chrystusa, który w Noc Betlejemską rozpoczął swą ziemską wędrówkę jako Sługa Boga, a wypełnił ją w Noc Zmartwychwstania jako Pan i Król świata. Idziemy za Maryją drogą, która ma być naśladowaniem Chrystusa. Wkraczając na nią musimy być świadomi, że jesteśmy sługami względnie służebnicami Pana. W ten sposób na pytanie: „Kim jesteś, człowiecze?” jesteśmy zawsze w stanie szczerze odpowiedzieć: Na pewno nie panem czy panią tego świata, lecz sługą/służebnicą Pana. Niestety, niektóre, uważając się za panie życia i śmierci nienarodzonych dzieci, zuchwale wykrzykują, że „ich brzuch należy tylko do nich”. Inne znowu, bezbożne i pozbawione poczucia odpowiedzialności, mówią, że same potrafią wziąć swe życie we własne ręce.Robię co chcę - oto ich dewiza życiowa. Tak zwana emancypacja od Boga czyni ze sługi i służebnicy Boga wobec swoich bliźnich tyrana, dla którego łaska Boża jest pojęciem. nieznanym. Tak oto człowiek sam kopie sobie grób.
Bez nieba człowiek jest beznadziejnie bezradny. Przykład Maryi przychodzi mu z pomocą. Jej wniebowzięcie uczy nas, że wszystko, co w naszym życiu jest cząstkowe i niedokończone, zostanie przez Boga scalone i udoskonalone. Trzeba tylko czynić to co możliwe, ale bez zwłoki i rzetelnie. Resztę możemy pozostawić Panu Bogu. Człowiek wydaje się być skłonny do przesadnej, graniczącej z pychą wiary w swoje możliwości, która jest po prostu niewiarą. .W ubiegłym stuleciu głoszono nam, że religia to opium dla ludu. Gorzej, że i dziś, tu i ówdzie, próbuje się tym kłamstwem praktycznie ateizować dzieci i młodzież. Skutkiem tego nie wiara więc, ale niewiara stała się opium dla ludu, który pozbawiony religii, coraz bardziej ulega pokusom narkotyków. Tam, gdzie ludzie nie z Bogiem utożsamiają swoją godność i swoje szczęście, szukają błogostanu w narkotycznej ekstazie. To zaś powoduje w konsekwencji samounicestwienie. Ludzie, którzy bez Boga zadowalają się pospolitością, niezdolni są do wykorzystania wielu swych zdolności, możliwości i energii .Przy tym są za słabi, by uporać się z trudnościami życiowymi; brakuje im siły i woli, by realizować zaniedbane od dawna decyzje. Nic więc w tym dziwnego. że w przepaście zmarnowanego życia wżera się groźny rak ducha, potęgując bezwład, rezygnację, małoduszność i kompleksy niższości. Postępująca za tym ucieczka w narkotyki i alkohol nie może się nigdy stać alternatywą dla Boga, jak również być nią nie może zapatrzenie w słupki wzrostu produkcji czy rosnące procenty dochodu narodowego. Człowiek potrzebuje wyżyn ducha, rozległych horyzontów, nieba, samego Boga Najwyższego. Tego nas właśnie uczy Maryja.