Wielu ludzi wciąż nie rozumie, że Kościół musi się „mieszać” w sprawy tego świata. Musi, ponieważ nie da się tych kwestii oderwać od głoszenia Ewangelii.
„Stolica Apostolska jest zawiedziona wynikami kanadyjskiego szczytu G8. Liczyła na bardziej konkretne kroki w walce z kryzysem, jak choćby na wprowadzenie opodatkowania banków i transakcji finansowych” – powiedział kard. Tarcisio Bertone. Co ciekawe, Radio Watykańskie podając tę wiadomość uzupełniło ją następującą uwagą: „Sekretarz stanu nie odniósł się do postanowień odbywającego się po G8 szczytu G20. Kiedy wygłaszał odpustową homilię w Chiavari, nie były one jeszcze znane”. Tak, jakby oczywistością było, że przedstawiciel Kościoła komentuje ważne wydarzenia w dziedzinie polityki i ekonomii. Tymczasem dla wielu to nie jest wcale takie oczywiste.
„Organizacje pozarządowe krytykują rządowy projekt. Polsce grożą drakońskie kary za zignorowanie unijnych dyrektyw o równym traktowaniu. Ale Kościół i tak protestuje - że grozi nam ‘podporządkowanie Polski bliżej nieokreślonym naciskom’” - wytyka dziennikarka jednej z gazet. I domaga się wyjaśnień, o jakie to „nieokreślone naciski” chodzi. „Czy polscy biskupi nie chcą np. lepszej ochrony macierzyństwa?” - ironizuje.
Kilka dni temu inna z gazet opisała historię Kopta, który w 1982 roku uciekł z Egiptu z powodu prześladowań na tle religijnym, a teraz drugi raz przegrał w sądzie z holenderskim pracodawcą, bo nie chce zdjąć z szyi krzyżyka.
To bardzo pouczająca historia dla wszystkich, którzy chcą się dowiedzieć, jaką treść niesie sformułowanie „nieokreślone naciski” na przykład w kwestii dyskryminacji. „Ezzaz Aziz, 57-letni motorniczy tramwaju z Amsterdamu, zaskarżył w grudniu ubiegłego roku swojego pracodawcę do sądu pracy. Twierdził, że padł ofiarą dyskryminacji na tle religijnym. Według niego Państwowe Zakłady Transportowe zawiesiły go w pełnieniu obowiązków wyłącznie dlatego, że przyszedł do pracy z krzyżykiem na szyi. Gdy odmówił jego zdjęcia, odesłano go do domu.– Moje muzułmańskie koleżanki mogą nosić w pracy chusty, podczas gdy mnie nie wolno pokazywać, że jestem chrześcijaninem – skarżył się Aziz. Według niego zakłady transportowe okazują zbyt wielką tolerancję wyznawcom Allaha. – W naszej firmie członkom jednej religii wolno wszystko, a drugiej nie wolno nic! – grzmiał” - czytamy w gazecie. Sąd już po raz drugi przyjął wyjaśnienia pracodawcy, że „Noszenie łańcuszka na wierzchu munduru zagraża bezpieczeństwu pracownika, bo mogą się one w coś zaplątać. Chusty islamskie nie stanowią takiego zagrożenia”. Mało tego. Sąd podkreślił, że nie chodzi o krzyżyk, ale o łańcuszek, dodając w uzasadnieniu wyroku, iż „Pan Aziz może nosić krzyżyk w pierścionku, bransolecie lub jako kolczyk w uchu”.
Gdy to przeczytałem, od razu przypomniało mi się inne uzasadnienie sądowego wyroku, w którym napisano, jakim językiem powinno się posługiwać katolickie czasopismo.
W kontekście przygotowywanego właśnie przez polski rząd projektu ustawy o „wdrożeniu niektórych przepisów UE w zakresie równego traktowania” dla mnie istotne jest, że 57-letni motorniczy tramwaju z Amsterdamu czuje się dyskryminowany. Czy jego poczucia bycia dyskryminowanym nie należy traktować z równą powagą, z jaką traktuje się takie poczucie u coraz liczniejszych grup mniejszościowych eksponujących swoją inność w rozmaitych aspektach ludzkiego życia? Czy nie mamy do czynienia z dyskryminacją w dziedzinie walki z dyskryminacją? Dlaczego jej bojownicy nie stanęli w obronie pielęgniarki ze szpitala w brytyjskim Devon, która została zwolniona z pracy za noszenie krzyżyka na szyi? Albo nie zrobili pikiety pod aresztem, do którego w Wielkiej Brytanii trafił chrześcijanin, bo rozdawał ulotki podczas wiecu homoseksualistów?
W czasach PRL-u powszechnie było wiadomo, że w naszym kraju wszyscy są równi, ale niektórzy są równiejsi. W tamtych czasach, gdy Kościół stawał w obronie dyskryminowanych grup społecznych, zaraz ogłaszano z głębokim potępieniem, że miesza się do polityki.
Zarówno wtedy, jak i dzisiaj, wielu ludzi wciąż nie rozumie, że Kościół musi się „mieszać” w sprawy tego świata. Także do polityki, gospodarki, uregulowań społecznych itp. Musi, ponieważ nie da się tych kwestii oderwać od głoszenia Ewangelii. Ewangelia obejmuje całe ludzkie życie. Nie da się życia człowieka rozdzielić na „sferę religijną” i całą resztę. Dlatego papież nie tylko wypowiada się na temat dogmatów, liturgii, sakramentów, ale również pisze encykliki społeczne. Cytowany wyżej kard. Bertone do uczestników międzynarodowego sympozjum nauczycieli akademickich w Rzymie powiedział: „Nadszedł czas, aby papieską encykliką społeczną zajęli się naukowcy. "Caritas in veritate" powinna się bowiem stać tym, czym pod koniec XIX w. było "Rerum novarum"”. Bo treść tego dokumentu naprawdę powinna znaleźć zastosowanie w pokonywaniu trwającego globalnego kryzysu. Nie bez powodu Benedykt XVI proponuje ponowne powiązanie gospodarki z pojęciem dobra wspólnego. Nie bez powodu zwraca uwagę, że to wymaga silnej etyki, powrotu takich pojęć, jak sumienie i odpowiedzialność etyczna człowieka działającego w polityce, w gospodarce, w życiu społecznym.
Chrześcijanie mają takie samo prawo do zabiegania o realizację swojej wizji świata, jak wszyscy inni. Jeśli im się tego odmawia, to się ich dyskryminuje. A przecież dyskryminować nie wolno.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.