Hiszpanie zostali nowymi mistrzami świata w piłce nożnej, ale jednak po trochu cały świat przegrał ten mundial
Iker Casillas płakał z radości, potem podniósł w górę złoty puchar Mistrzów Świata w Piłce Nożnej i Hiszpanie rozpoczęli wielką fiestę.
Drugim bohaterem był Andres Iniesta, który strzelił jedyną bramkę w meczu finałowym. Bramkę na wagę złota. Chociaż styl, w jakim Hiszpanie pokonali Holendrów nie zyskał mojego uznania, to jednak Inieście, jak nikomu innemu, zwycięski gol się należał. W ostatnich meczach imponował szybkością, zwrotnością, umiejętnością utrzymania się przy piłce i wypracowania sytuacji strzeleckiej dla partnerów.
Mecz finałowy mógł zachwycić... co najwyżej fanów stadionowych bijatyk. Tylu żółtych kartek chyba jeszcze nie było. A przecież spotkały się dwa świetnie przygotowane zespoły, a nie chłopaki z podwórka.
Fachowcy od futbolu twierdzą, że w tych mistrzostwach zwyciężyła taktyczna dyscyplina, a nie gwiazdorstwo. Fakt. Gwiazdy nie błyszczały. Cristiano Ronaldo został bohaterem, ale tylko reklam telewizyjnych. Powoli zaczynałem się bać, że kiedy otworzę lodówkę, wyjdzie i poda mi oficjalną piłkę tych mistrzostw Jabulani, która też napsuła sporo krwi graczom.
Jednak ani najbardziej okrągła piłka w historii, ani błędy sędziów, którzy ewidentnie już nie są w stanie nadążyć za niesamowicie szybkimi akcjami rozgrywanymi na mundialowych boiskach, ani nawet brutalność finałowego meczu nie były największą porażką tych mistrzostw.
Piłkarze mieli włączyć się w kampanię przeciw rasizmowi, promując równość i poszanowanie godności każdego człowieka. Czy pompatyczne apele kapitanów drużyn załatwiają sprawę?
Byłoby fantastycznie, gdyby za szczerymi chęciami naprawiania świata przez uczciwą sportową rywalizację szły jeszcze praktyczne działania. Tymczasem finały Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej pokazały pewną hipokryzję tej inicjatywy.
Dla mnie największym nieporozumieniem i porażką tych finałów był udział w nich reprezentacji Korei Północnej. Jak można z jednej strony apelować o poszanowanie praw i godności człowieka, a z drugiej pozwalać na występy drużynie z kraju będącego ich jawnym zaprzeczeniem.
Niedługo przed samymi finałami Koreańczycy z północy zatopili południowokoreański okręt wojskowy. Zginęli ludzie. Świat protestował.
Korea Północna wciąż się zbroi, wyrasta na potęgę atomową. Ma niezbadane zasoby broni chemicznej i biologicznej. Specjalnie szkoleni komandosi z tego kraju porywają nie tylko Koreańczyków z Południa, ale nawet turystów z innych krajów. Gdzie tu poszanowanie praw i godności człowieka? Gdzie promowana w czasie mistrzostw równość wszystkich ludzi?
Wiem, że sami piłkarze nie zawinili. Rzecz w tym, że dopuszczając drużynę reprezentującą państwo totalitarne do udziału w międzynarodowej imprezie, świat jakby przymyka oko na niegodziwości, jakich dopuszczają się komunistyczne władze.
Na Phenian nie ma mocnych. Użycie siły nie wchodzi w grę. Rozwiązania dyplomatyczne nie skutkują. Korea Północna gra na nosie całemu światu i jak watażka grozi szabelką komu zechce, jeśli tylko nie potrafi osiągnąć zamierzonych celów, mając za nic międzynarodowe konwencje i prawa.
Dlatego nie rozumiem, na jakiej podstawie taki kraj ma wstęp na imprezy tej rangi, jak Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. A już tym bardziej promowanie troski o poszanowanie praw człowieka (szeroko rozumiane) ramię w ramię z reprezentantami kraju, który ma je za nic, uważam za żenujące nieporozumienie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.