Wspominamy założyciela ruchu Comunione e Liberazione.
„Kto raz spotkał się z jego głębokim, ale jednocześnie łagodnym spojrzeniem, które przeszywało duszę, nigdy tego nie zapomni, nosi je ciągle w swoim sercu. To tak, jak gdyby w tym spojrzeniu zobaczyć Jezusa. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, w chwilach strachu, zniechęcenia, potrzebujemy takiego spojrzenia”. Tak o założycielu ruchu Comunione e Liberazione (Komunia i Wyzwolenie) ks. Luigim Giussanim mówi jego następca ks. Julián Carrón. 20 lutego minęła 15. rocznica śmierci ks. Giussaniego, który zmarł w 83. roku swego życia.
Ks. Julián Carrón wspominając założyciela ruchu Comunione e Liberazione podkreślił jego niezwykły model wychowawczy, który nie tyle polegał na przekonywaniu do swojej racji, ale na ukazywaniu piękna przekazywanego przesłania, które fascynuje i pociąga.
Zafascynował nas chrześcijańskim życiem
„Największym dziedzictwem pozostawionym przez niego jest wprowadzenie nas w doświadczenie wiary i życia chrześcijańskiego, które nas zafascynowało i nie przestaje fascynować. Im bardziej żyjemy tym zachwytem w tych czasach, tak dramatycznych i pogmatwanych, tym bardziej jesteśmy wdzięczni za ten model wychowawczy, w który nas wprowadził, jak gdyby antycypując sytuacje wielokulturowości, których dziś doświadczamy – stwierdził w wywiadzie dla Radia Watykańskiego ks. Julián Carrón. – W nich bowiem jedyną możliwością zainteresowania kogoś wiarą jest znalezienie czegoś, co go w niej zachwyci, aby móc jeszcze bardziej tym żyć. Dlatego im bardziej mija czas, tym bardziej jesteśmy wdzięczni za tę łaskę, którą otrzymaliśmy.“
Ruch Comunione e Liberazione powstał w latach ’50 ubiegłego stulecia w Mediolanie we Włoszech. Dziś obecny jest w 90 krajach świata.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.
Nazwy takie nie mogą być zakazane - poinformowała Rada Stanu powołując się na wyrok TSUE.