Rzecznik generalny Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) zaproponował w czwartek odrzucenie skarg Polski i Węgier na przepisy dyrektywy o pracownikach delegowanych. Warszawa i Budapeszt uważają, że regulacje naruszają swobodę świadczenia usług.
Rzecznik generalny TSUE Manuel Campos Sanchez-Bordona uznał w czwartek, że w świetle rozwoju rynków pracy po kolejnych rozszerzeniach oraz kryzysie gospodarczym z 2008 r. UE mogła "dokonać ponownej oceny interesów przedsiębiorstw korzystających ze swobody świadczenia usług i interesów ich pracowników delegowanych".
Polska i Węgry wniosły skargi przeciwko Parlamentowi Europejskiemu i Radzie UE, bo to właśnie te dwie instytucje jako unijni prawodawcy przyjęły w 2018 r. dyrektywę o pracownikach delegowanych, którą polskie firmy uznają za bardzo szkodliwą dla swoich interesów.
W skardze polskie władze zarzuciły dyrektywie, że narusza ona swobodę świadczenia usług wewnątrz Unii. Warszawa przekonuje, że naruszenie to wynika m.in. ze zobowiązania do zagwarantowania pracownikom delegowanym wynagrodzenia, wraz ze stawką za godziny nadliczbowe, określonego zgodnie z ustawodawstwem lub praktyką państwa, do którego są wysyłani.
Polskie firmy uważają, że przepisy uderzają w ich interesy, zwiększając koszty ich działalności na Zachodzie. Podczas prac nad tymi regulacjami podnoszono alarm, że wypchną one polskich przedsiębiorców z zachodnich rynków. Obecne zasady (nowe regulacje mają wejść w życie w połowie 2020 r.) wymagają, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła.
W sporze po stronie PE i Rady UE opowiedziały się Niemcy, Francja, Holandia i Szwecja, a także Komisja Europejska. Prawnicy PE przekonywali podczas rozprawy na początku marca, że przepisy służą tak naprawdę swobodzie świadczenia usług, bo regulacje, do których muszą się stosować firmy, stają się jasne i przewidywalne.
Rzecznik generalny TSUE zaznaczył, że nowe zasady ograniczają się do koordynacji stosowania konkurencyjnych przepisów prawa pracy państwa przyjmującego i państwa, z którego pracownicy są delegowani. Dyrektywa - zauważył - w żadnym razie nie określa wysokości należnej płacy, ponieważ należy to do kompetencji państw członkowskich.
"Niektóre elementy wynagrodzenia pracowników delegowanych nadal będą odmienne od elementów wynagrodzenia pracowników miejscowych, skutkiem czego nie przestaną istnieć rozbieżności między rzeczywistym wynagrodzeniem pobieranym przez dwa rodzaje pracowników" - podkreślił TSUE. Z tego powodu - jak stwierdził Sanchez-Bordona - nie przestanie całkowicie istnieć przewaga konkurencyjna przedsiębiorstw z państw Unii mających niższe koszty pracy.
Hiszpan uznał ponadto, że PE i Rada UE przestrzegały zasady proporcjonalności, przyjmując dyrektywę. Jak argumentował, zastąpienie w jej tekście pojęcia "minimalnych stawek płacy" pojęciem "wynagrodzenia" było uzasadnione praktycznymi trudnościami, jakie powodowało używanie tego pierwszego pojęcia. Niektóre przedsiębiorstwa - uzasadnił - delegując swoich pracowników, mogłyby dążyć do płacenia im minimalnego wynagrodzenia, niezależnie od ich kategorii, funkcji, kwalifikacji zawodowych i stażu pracy. To z kolei prowadziłoby do różnicy w wynagrodzeniu w porównaniu z pracownikami miejscowymi znajdującymi się w podobnej sytuacji.
Sanchez-Bordona podkreślił, że reguły dotyczące pracowników delegowanych długoterminowo (na 12 lub 18 miesięcy) są uzasadnione i pociągają za sobą proporcjonalne do swobody świadczenia usług ograniczenia.
Stwierdził ponadto, że nowelizacja dyrektywy została przyjęta w oparciu o właściwą podstawę prawną. Jak uzasadnił, przy przyjmowaniu przepisów harmonizujących prawodawca Unii nie może zostać pozbawiony możliwości dostosowania aktu prawnego do zmian okoliczności lub do rozwoju sytuacji.
Hiszpan nie zgodził się też z zarzutem dotyczącym naruszenia traktatu w związku z tym, że zaskarżona dyrektywa ma zastosowanie do sektora transportu drogowego.
Opinia rzecznika generalnego nie wiąże Trybunału Sprawiedliwości UE, ale sędziowie bardzo często wydają wyroki zgodne z wcześniejszymi sugestiami.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.