W kraju, w którym ponad 90 procent społeczeństwa deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego i w którym wspólnota wierzących jest liczącą się grupą społeczną, pewien antyklerykalizm jest zjawiskiem, rzekłbym, naturalnym. I... może być pożyteczny dla Kościoła.
Niektórzy się dziwią, jak to możliwe, że Janusz Palikot, który przecież nie tak dawno, w latach 2005-2006, był właścicielem tygodnika „Ozon”, uważanego za katolicki, teraz buduje na antyklerykalizmie i wrogości do Kościoła katolickiego. Niepotrzebnie się dziwią.
W wywiadzie z sierpnia br. Palikot wyjaśnił, że pierwszy pomysł na tygodnik nie został przyjęty przez rynek. „Wtedy pojawiła się wskazana przez ojca Macieja Ziębę grupa "pop-katolików", jak ich przedstawił, którzy w pierwszej chwili nie robili na mnie wrażenia takich radykałów. Dzisiaj mi trochę wstyd, bo ci ludzie robią wiele zła w polskim życiu publicznym. Mam nadzieję, że kiedyś to odpokutuję” – wyjaśniał „Gazecie Wyborczej”.
Wygląda na to, że właśnie podjął intensywną ekspiację za tamte działania, gromadząc w Sali Kongresowej kilka tysięcy ludzi, którzy gromkimi oklaskami zareagowali na jego oświadczenie, że „Od 10 kwietnia - wielkiej tragedii - można odnieść wrażenie, że nie istnieje państwo polskie, że jest okupowane przez Kościół”. Podobny entuzjazm wykazywali, gdy przywoływał, znaną z przemówień polityków zupełnie innej partii, standardową mieszankę: rozdział państwa od Kościoła (tak, jakby go faktycznie nie było), wprowadzenie bezpłatnej antykoncepcji, wycofanie religii ze szkół i „koniec z subwencjonowaniem Kościoła”, w tym zlikwidowanie „kościelnego funduszu emerytalnego” (nie ma czegoś takiego, najprawdopodobniej chodziło o tzw. Fundusz Kościelny).
Łatwo zauważyć, że były wydawca „Ozonu” stara się zdyskontować politycznie wydarzenia, do których pewnej sierpniowej nocy doszło pod krzyżem na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Nic w tym dziwnego. To naturalne, że politycy usiłują wykorzystać różne społeczne nastroje, zjawiska, tendencje. Co usiłuje wykorzystać Palikot? Moim zdaniem, przede wszystkim to, o czym pisałem w komentarzu z 9 sierpnia br. – zagubienie znacznej części członków Kościoła katolickiego w Polsce.
„Palikot żeruje na ukrytym antyklerykalizmie” – usłyszałem gdzieś po sobotnim spektaklu w Sali Kongresowej. Byłoby dziwne, gdyby w Polsce nie pojawiał się antyklerykalizm. Każda akcja wywołuje reakcję. W kraju, w którym ponad 90 procent społeczeństwa deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego i w którym wspólnota wierzących jest liczącą się grupą społeczną, pewien antyklerykalizm jest zjawiskiem, rzekłbym, naturalnym. I... może być pożyteczny dla Kościoła.
Z Internetu można się dowiedzieć, że antyklerykalizmów jest całkiem sporo i mają rozmaite podłoża. Na przykład w Polsce istniał w XIX w. tzw. antyklerykalizm „chłopski”, najsilniejszy w Galicji, gdzie związany z ziemiaństwem kler występował przeciwko rosnącej samodzielności politycznej chłopów.
Mam wrażenie, że to, co dzisiaj najczęściej jest odczytywane w naszym kraju jako nastroje antyklerykalne, w dużej mierze wynika z przesytu. Przesytu czym? Przesytu uciekaniem się do Kościoła polityków i działaczy najrozmaitszych szczebli. Oni po prostu traktują Kościół, jako strukturę i instytucję, w sposób instrumentalny. I niestety część przedstawicieli Kościoła wchodzi w to jak w masło. Ze szkodą dla Kościoła nie tylko jako instytucji, ale przede wszystkim jako wspólnoty wierzących w Jezusa Chrystusa.
W życiu społeczeństw pojawiają się sytuacje, w których Kościół musi zastępczo podejmować działania wykraczające poza jego misję. W Polsce mamy takie sytuacje dość często. Ostatnio zdarzyło się to po katastrofie smoleńskiej. Tylko Kościół był w stanie pomóc społeczności Polaków przeżyć ból i traumę. Widać to było w kompletnie bezradnych wobec wydarzeń mediach. Rzecz jednak w tym, aby dostrzec moment, w którym trzeba przestać wykraczać poza misję. To bywa bardzo trudne. I wtedy przydają się antyklerykalne okrzyki. Niestety, jak każdy dzwonek alarmowy, brzmią bardzo nieprzyjemnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.