Ranga spraw wymaga, by działać szybko i skutecznie. Niestety, skoro szybko, to z reguły mało skutecznie.
Znajomy ksiądz zabrał w wakacje grupę młodzieży na Bereśnik. Szczyt i położona opodal Bacówka słyną z pięknych widoków i smacznego jedzenia. Rozsiedli się zatem na ławach i zamówiono naleśniki z jagodami. A że reprezentowali pokolenie przyzwyczajone do McDonald’a i fast foodów, po kilkunastu minutach pojawiły się oznaki zniecierpliwienia. Dlaczego trzeba tak długo czekać? Nawinął się na ten moment właściciel. Bo widzicie – rzucił mimochodem – w życiu na wszystko, co dobre, trzeba długo czekać.
No właśnie. Jesteśmy pokoleniem wyjątkowo mało cierpliwym. Wydaje nam się, że można życie, jak kupioną w hipermarkecie pizzę, wstawić do kuchenki mikrofalowej, podgrzać i zjeść. Włożyć problem do szybkowaru i sprawa załatwiona. Jak z pajacykiem Polskiej Akcji Humanitarnej – jednym kliknięciem nakarmić dzieciaka. Działanie długofalowe, przemyślane, z jasno określonymi celami nie wchodzi w rachubę. Nie ma czasu, można usłyszeć coraz częściej. Ranga spraw wymaga, by działać szybko i skutecznie. Niestety, skoro szybko, to z reguły mało skutecznie. Bo na wszystko, co w życiu dobre, trzeba długo czekać.
Pisząc w ubiegłym tygodniu komentarz wskazywałem na konieczność rozciągniętych w czasie działań przekonany, że wyjęte z mikrofali rozwiązania będą mało skuteczne. Nie chodzi tylko o dopalacze. Potrzebę wypracowania długofalowej strategii medialnej od dawna sygnalizuje we wtorkowych komentarzach ksiądz Artur Stopka. Do tego można dodać duszpasterstwo młodzieży i wiele innych kościelnych poletek, gdzie zamiast obliczonych na etapy i lata działań mamy do czynienia z nastawioną na szybki efekt radosną twórczością.
Słuchałem przed kilkudziesięciu laty konferencji Księdza Franciszka Blachnickiego. Sługa Boży mówił, że strategia po pierwsze wytycza cele do osiągnięcia. Po drugie określa środki, jakich do osiągnięcia celu chce użyć. Po trzecie wskazuje ludzi za poszczególne zadania odpowiedzialnych. Od dłuższego już czasu mam wrażenie, że o ile z celami nie mamy problemu, to z resztą już gorzej. Nie jestem pewny, czy wynika to wyłącznie z braku umiejętności czekania. Tymczasem bez określenia środków i wskazania odpowiedzialnych nie ma strategii. Nikt nie neguje sensu różnych przystanków, festiwali czy sesji naukowych, ale one nigdy nie zastąpią tego, co w tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej nazywano szkołami. Jeśli już przywołaliśmy Księdza Blachnickiego to warto przypomnieć, że na kolejnych etapach dojrzewania chrześcijańskiego proponował szkołę modlitwy, liturgii i wspólnoty. Owszem, pamiętam głosy krytyki. Że to za długo i za trudne. Cóż, po raz trzeci wypada powtórzyć, że na wszystko, co w życiu dobre, trzeba długo czekać.
Na koniec z zupełnie innej beczki. Miałem wczoraj cichą nadzieję, że znajdzie się odważny, który przypomni, że dla chrześcijanina drugi ochrzczony jest bratem. Jak pisze święty Paweł do Koryntian – świętym i umiłowanym. Wroga natomiast i nieprzyjaciela Kościół ma tylko jednego. „Przeciwnik wasz, diabeł, krąży jak lew ryczący szukając kogo pożreć.” To z kolei święty Piotr. Ten, któremu w Ogrójcu Mistrz kazał schować miecz do pochwy, zawężając tym samym środki, jakich dla głoszenia Dobrej Nowiny wolno użyć. I niech ktoś dopisze, że Pan Jezus nie był strategiem…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.