Lekarz naczelny szpitala w Omsku Aleksandr Murachowski poinformował w piątek, że opozycjonista Aleksiej Nawalny, hospitalizowany tam i pogrążony w śpiączce, pozostanie na miejscu aż do czasu, gdy jego stan się trwale ustabilizuje.
"Zakończyło się kolejne konsylium z udziałem naszych kolegów z Niemiec. (...) Prowadzimy cały kompleks działań, aby nikt nie miał zastrzeżeń, nie powiedział, że czegoś nie wykonujemy. Obecnie on (Nawalny - PAP) nadal jest leczony w naszym szpitalu, aż do trwałej stabilizacji jego stanu" - powiedział Murachowski.
Słowom lekarza o udziale niemieckich medyków w podejmowaniu tej decyzji zaprzeczają współpracownicy Nawalnego.
Murachowski dodał, że Nawalny poczuł się źle w trakcie rejsu samolotem, dlatego teraz lekarze mają podstawy, by sądzić, że jego stan może się pogorszyć w warunkach zmian ciśnienia. "W celu uniknięcia tego dużego ryzyka koledzy z Moskwy nalegali, by pacjent pozostał na leczeniu (w Omsku)" - powiedział.
Na leczenie Nawalnego za granicą nalega jego rodzina. Żona polityka - Julia, opublikowała list z takim żądaniem do prezydenta Rosji Władimira Putina. Dzień wcześniej, w czwartek, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow sam zasugerował, że władze udzielą pomocy w przewiezieniu Nawalnego za granicę.
Na Placu Czerwonym w Moskwie dwie aktorki: Jana Trojanowa i Irina Wołkowa rozwinęły w piątek późnym popołudniem plakaty z napisem: "Putin, wypuść Nawalnego". Obie zostały zatrzymane i przewiezione na komisariat.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.