Przykład? W szpitalu w Tychach dla chorych na COVID-19 przeznaczono 10 respiratorów, jednak personelu wystarcza tylko do obsługi 6 maszyn. Jak wygląda sytuacja na tle całego kraju?
O braku personelu zdolnego obsługiwać sprzęt i pacjentów wymagających sztucznej wentylacji informuje dzisiejsza "Rzeczpospolita". Obecnie dla chorych na COVID-19 jest dostępne 900 respiratorów, a w najbliższych dniach do szpitali mają trafić kolejne 304 takie maszyny z Agencji Rezerw Materiałowych. W niedzielę, wg danych ministerstwa zdrowia, pacjenci z ciężkim przebiegiem zakażenia SARS-Cov-2 wykorzystywali 383 takie maszyny. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy jeszcze spore rezerwy w tym względzie. Jednak tempo przyrostu liczby pacjentów potrzebujących respiratora jest bardzo duże - jeszcze przed tygodniem, 4 października zajęte było "tylko" 191 respiratorów.
Rząd w obawie przed scenariuszem włoskim (gdzie wiosną liczba pacjentów w ciężkim stanie przekraczała ilość dostępnych miejsc respiratorowych) stara się zwiększyć dostępną bazę sprzętu, jednak sprzęt to nie wszystko. Jak mówiła na antenie RMF-FM dr Agnieszka Misiewska-Kaczur ze Szpitala Śląskiego w Cieszynie, respirator sam nie leczy. Aby mógł być wykorzystany, potrzebny jest wysoko wyspecjalizowany personel, który potrafi obsłużyć szpitalne stanowisko intensywnej terapii. A takich osób może zabraknąć szybciej niż maszyn wspomagających oddychanie.
Z takim problemem boryka się już m.in. szpital wojewódzki w Tychach:
- Oddział Intensywnej Opieki Medycznej jest obłożony w 100 proc. naszych możliwości, tzn. mamy 10 łóżek dla pacjentów, ale personelu wystarcza nam do obsługi sześciu - powiedział reporterom RMF-FM dr Jarosław Madowicz, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach.
Mówimy przede wszystkim o lekarzach anestezjologach i pielęgniarkach anestezjologicznych. Tych pierwszych jest w Polsce około 7 tys., jednak nie wszyscy pracują na oddziałach intensywnej terapii, wielu z nich w ogóle nie jest zatrudniona w szpitalach publicznych. W związku z tym ministerstwo zdrowia umożliwia samodzielne dyżury na OIOM-ach lekarzom rezydentom IV roku specjalizacji - po pół roku pracy na takim oddziale. To grupa około 400 lekarzy. Z pielęgniarkami anestezjologicznymi sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo ich liczba jest trudna do oszacowania - mamy pielęgniarki ze specjalizacją intensywnej terapii, po kursie anestezjologicznym oraz takie, które nie mają żadnych kursów, ale mają doświadczenie pracy na OIOM-ach. Łącznie to grupa kilkunasty tysięcy osób, jednak ogromna większość z nich jest zatrudniona na innych oddziałach. Ich ewentualne przesunięcie do pracy na intensywnej terapii oznacza lukę w dotychczasowym miejscu pracy.
Choć niektórzy dyrektorzy szpitali próbują ad hoc szkolić zespół do tego rodzaju zadań, Szef Związku Zawodowego Anestezjologów Jerzy Wyszumirski ostrzega, że tego nie da się nauczyć w tydzień.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.