Ratownicy piszą wprost: turyści mieli więcej szczęścia niż rozumu. Zawdzięczają życie innym turystom.
W niedzielę ok. godz. 14 goprowcy dostali zgłoszenie z okolic Przełęczy pod Tarnicą o turyście skarżącym się na uraz kolana.
"Po dotarciu ratowników ze Stacji Ratunkowej w Ustrzykach Górnych do wiaty na niebieskim szlaku, okazało się, że poszkodowany, do którego jechali ratownicy, znajduje się właśnie w tym miejscu - i jest to kompletnie pijany mężczyzna, którego sprowadzili przygodni turyści" - czytamy w relacji ratowników bieszczadzkiej grupy GOPR. Mężczyzna był już w stanie hipotermii.
Niedługo później kolega poszkodowanego, również pijany i skrajnie wychłodzony, został sprowadzony przez kolejnych, przypadkowych turystów, którzy tego dnia wybrali się na najwyższy bieszczadzki szczyt po polskiej stronie granicy.
Gdy przejęli ich ratownicy i zaczęli zwozić w dół, stan jednego z wyziębionych mężczyzn gwałtownie się pogorszył, musiał przejąć go zespół pogotowia ratunkowego. Goprowcy mówią wprost: mężczyźni mieli więcej szczęścia niż rozumu.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.