Stworzenie w Polsce systemu automatycznego pomiaru prędkości zmniejszy liczbę śmiertelnych ofiar wypadków drogowych - ocenili uczestnicy Okrągłego Stołu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, zorganizowanego w piątek w Sejmie. System ma zacząć działać 1 lipca 2011 r.
Wiceminister infrastruktury Radosław Stępień podkreślił, że znowelizowane Prawo o ruchu drogowym, które m.in. zakłada powstanie tego systemu (czeka na podpis prezydenta-PAP), ma przede wszystkim ograniczyć liczbę wypadków zaistniałych wskutek nadmiernej prędkości.
"Nasze oczekiwania w stosunku do tej ustawy są bardzo proste - chcemy, by jazda zgodnie z przepisami, samoograniczanie się przez kierowcę w możliwości rozpędzenia samochodu, stały się po prostu nawykiem kierowców" - powiedział wiceminister.
Przewodnicząca parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego Beata Bublewicz (PO) zwróciła uwagę, że do połowy wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym dochodzi w Polsce w obszarach wiejskich, co w jej ocenie świadczy o niedostosowywaniu przez kierowców prędkości do warunków jazdy.
Marcin Fliger z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego podkreślił, że podstawowym celem nowelizacji ustawy jest jednak zbudowanie wśród użytkowników dróg przeświadczenia o tym, że naruszenie przepisów dotyczących dopuszczalnej prędkości spotka się z odpowiednią reakcją organów instytucji państwowych.
Pogląd ten podzielił ekspert rządu francuskiego Jean Chapelon, który kilka lat temu zajmował się wprowadzaniem podobnego systemu w swym kraju. Jak powiedział, we Francji mandat wysyłany jest do kierowcy już po przekroczeniu przez niego dozwolonej prędkości o 5 proc. Wprowadzono też rozwiązania, które mają zapewnić wysoką ściągalność mandatów - im szybciej ktoś płaci, jest to dla niego korzystniejsze finansowo.
Fliger zaznaczył, że decyzja o lokalizacji fotoradarów przy polskich drogach musi być poprzedzona rzetelną analizą stanu bezpieczeństwa. Jak dodał, o lokalizacji urządzeń będą decydować dwie instytucje - Inspekcja Transportu Drogowego i straże gminne lub miejskie, które już dziś mają takie uprawnienia.
"Docelowo system ma uwzględniać zarządzanie prędkością w systemie liniowym, czyli z uwzględnieniem natężenia ruchu, gdy spojrzymy na całą sieć drogową, a nie tylko na poszczególne jej odcinki (...) "Projekt ustawy zakłada, że czas i miejsce korzystania przez straż miejską ze stacjonarnych fotoradarów muszą być uzgodnione z policją, tak by sieć tych urządzeń była kompletna" - powiedział Fliger.
Podkreślił, że środki pochodzące z grzywien nałożonych przez straż będą trafiać do kasy samorządu, ale będą musiały zostać przeznaczone na poprawę infrastruktury i bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Nowelizacja ustawy zakłada, że z polskich dróg znikną atrapy fotoradarów, a urządzenia te będą wyraźnie oznakowane i widoczne, spełniając w ten sposób także funkcję prewencyjną.
Odnosząc się do tego zapisu Fliger powiedział, że atrap jest na polskich drogach niewiele. Jak ocenił, mylone są one z istniejącymi słupami, na których do 1 lipca 2011 r. fotoradary zostaną zainstalowane na stałe. Dziś jedno urządzenie "wędruje" między takimi słupami.
Inicjatywę popiera m.in. pilot rajdowy Wojciech Jermakow. "Liczę na to, że ta ustawa sprawi, że kierowcy w końcu będą mieli świadomość, że ten radar, policjant czy funkcjonariusz ITD, nie jest ich wrogiem, tylko stoi tam po to, żeby na drodze było bezpieczniej" - powiedział.
Nowelizacja ustawy wiąże się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który w październiku ub.r. uznał, że poprzednia nowelizacja Prawa o ruchu drogowym nie może wejść w życie. TK zakwestionował karanie kierowców w trybie administracyjnym z rygorem natychmiastowej wykonalności i możliwość sprzedaży pojazdu zatrzymanego do kontroli drogowej, nawet gdy nie stanowi on własności osoby kierującej.
Nowelizacja ustawy Prawo o ruchu drogowym czeka na podpis prezydenta. Jeśli prezydent ją podpisze, zmiany wejdą w życie od 1 stycznia 2011 r.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.