W wielu miejscach brakuje żywności i wody pitnej.
Trwa konflikt w etiopskim regionie Tigraj pomiędzy rządem federalnym, a dążącymi do niepodległości rebeliantami. Wiele obszarów pozbawionych jest elektryczności, zerwane są linie telefoniczne, pogarszają się warunki w obozach dla uchodźców. Sytuacja humanitarna mieszkańców staje się coraz bardziej dramatyczna, w wielu miejscach brakuje żywności i wody pitnej.
W regionie konfliktu przebywa wciąż 25 misjonarzy salezjańskich, z którymi nie ma kontaktu. „Nie mamy od nich żadnej informacji ponieważ nie działają telefony i internet” – powiedział Agencji Fides jeden z salezjanów przebywających w stolicy kraju Addis Abebie. Misjonarz dodał, że salezjanie mają w Tigraj cztery wspólnoty, a ostatnie połączenie z jedną z nich udało się nawiązać dziesięć dni temu. W rozmowie misjonarze informowali, że kończy im się paliwo i żywność, oraz że pojawiają się przerwy w dostawie elektryczności.
ONZ ostrzega, że sytuacja w Tigraj może wymknąć się spod kontroli, co spowoduje bardzo poważne konsekwencje humanitarne. Niektóre organizacje pomocowe szacują, że dotychczasowe działania militarne spowodowały już tysiące ofiar, w tym wielu cywilów.
Promyk nadziei pojawia się w związku ze współpracą międzynarodową. Sekretarz Generalny ONZ António Guterres ogłosił, że osiągnięto nowe porozumienie między ONZ a Etiopią w sprawie organizacji wspólnych misji w Tigraj w celu zapewnienia pomocy humanitarnej. „Jest to obecnie najbardziej paląca kwestia, musimy ratować życie uchodźców” – powiedział papieskiej rozgłośni Fessaha Alganesh, lekarz, założyciel organizacji pozarządowej Gandhi Charity, od ponad 20 lat zaangażowany w misje humanitarne w obozach dla uchodźców w Tigraj.
Potrzebne jest natychmiastowe otwarcie korytarzy humanitarnych
„Sytuacja jest dramatyczna, brakuje żywności i wody, a komunikacja z objętymi wojną terenami jest coraz gorsza. Pogarszają się także warunki w obozach dla uchodźców ulokowanych na granicy z Erytreą. Znajduje się w nich 100 tys. Erytrejczyków, którzy uciekli ze swojego kraju i przebywają w rejonie Tigraj– powiedział Fessaha Alganesh. – To jest wojna gorsza niż inne, jej konsekwencją będzie prawdziwa katastrofa Etiopii. Premier Etiopii Abiy Ahmed odmawia jakiejkolwiek międzynarodowej mediacji w celu rozwiązania konfliktu dlatego apeluję do całej społeczności międzynarodowej, aby pomóc najbardziej cierpiącej części ludności, konieczne jest jak najszybsze otwarcie korytarzy humanitarnych.“
Niedawno władze etiopskie poinformowały, że uwolniły tysiąc żołnierzy wziętych do niewoli przez rebeliantów. Wśród nich jest zastępca dowódcy głównej bazy wojskowej znajdującej się w stolicy Tigraj, Mekelle, od ataku na którą rozpoczął się konflikt. 4 listopada premier Etiopii zarządził ofensywę wojskową przeciwko władzom lokalnym, które uznał za separatystów i oskarżył je o chęć oderwania tego regionu od Etiopii. Dowodem na to miały być wybory, które partia rządząca w Tigraj (Tigrajski Front Wyzwolenia) zorganizowała we wrześniu wbrew woli rządu federalnego.
W wyniku działań militarnych prawie 50 tys. osób uciekło do sąsiedniego Sudanu. Addis Abeba odrzuca możliwość odłączenia się regionu Tigraj od Etiopii i stworzenie niezależnego państwa, odrzuca także międzynarodowy wniosek o przeprowadzenie niezależnego i zewnętrznego śledztwa w sprawie przebiegu konfliktu. „Nasz kraj nie potrzebuje niańki” – powiedział przedstawiciel rządu w Addis Abebie Redwan Hussein komentując liczne międzynarodowe apele. Obiecał też kontynuację walk z rebeliantami.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.