Papież Franciszek wyznał w wywiadzie telewizyjnym w niedzielę, że poczuł się w lockdownie z powodu pandemii "jak w klatce". Zastrzegł też, że nie wie, czy w marcu pojedzie do Iraku, jak planował. Do rządzących zaapelował o działania w duchu jedności.
W wywiadzie dla włoskiej komercyjnej stacji telewizyjnej Canale 5 koncernu Mediaset papież powiedział, odnosząc się do pandemii: "Znalazłem się w klatce".
"Ale potem uspokoiłem się, zacząłem brać życie takim, jakie jest. Więcej się modli, więcej rozmawia, więcej używa się telefonu"- dodał.
"Pandemia ubarwiła także życie papieża i jestem z tego zadowolony" - przyznał Franciszek, odpowiadając na pytanie, jak zmieniła się jego codzienność.
Wyjaśnił, że modląc się publicznie o ustanie pandemii, jak miało to miejsce 27 marca w Watykanie, wyrażał ból i miłość do wszystkich ludzi, a także pokazywał "nowe drogi, by pomagać sobie nawzajem".
"Musiałem odwołać podróże, do Papui-Nowej Gwinei i Indonezji, całkowicie je odwołać. Bo przecież nie mogę wywoływać zgromadzeń. Teraz nie wiem, czy dojdzie do podróży do Iraku, ale życie się zmieniło. Tak, życie się zmieniło. Jest zamknięte. Lecz Bóg pomaga wszystkim"- stwierdził papież.
Wyraził przekonanie, że "klasa rządząca ma prawo do tego, by mieć różne punkty widzenia i prowadzić walkę polityczną".
"To jest prawo, by prowadzić swoją politykę"- dodał.
Obecnie - powiedział Franciszek - "trzeba działać zawsze na rzecz jedności" i nie można się od niej "oddalać".
"Walka polityczna jest rzeczą szlachetną, partie są narzędziami. To, co jest ważne, to zamiar działania na rzecz rozwoju kraju. Lecz jeśli politycy bardziej podkreślają osobiste interesy niż wspólne, niszczą wszystko"- zauważył.
"W tym momencie - mówił papież - klasa rządząca nie ma prawa powiedzieć: ja. Trzeba mówić: my i poszukiwać jedności w obliczu kryzysu".
"Kiedy on już minie, niech każdy wraca do mówienia ja, ale w tym momencie polityk , także osoba rządząca, biskup, ksiądz, który nie jest w stanie powiedzieć my , nie stoi na wysokości zadania. Musi przeważać my, dobro wspólne wszystkich. Jedność przeważa nad konfliktem"- powiedział.
Według papieża "konflikty są potrzebne, ale teraz muszą wziąć urlop". Powtórzył, że należy kłaść nacisk na jedność kraju, Kościoła i społeczeństwa.
"Temu, kto mówi, że w ten sposób można przegrać wybory, ja mówię, że to nie moment na to, teraz jest czas zbiorów, to moment pokoju, a nie kryzysu, trzeba siać dobro wspólne"- oświadczył Franciszek.
Jak zaznaczył, odnosząc się do pandemii, z kryzysu nigdy nie wychodzi się takim samym; "albo wychodzi się lepszym, albo gorszym".
W jego opinii jeśli chce się wyjść lepszym, trzeba dokonać analizy najgorszych sytuacji na świecie. "Pomyślcie o dzieciach bez szkoły i o tych, które cierpią głód, nie znają pokoju"- zaapelował.
"Statystyki mówią, że obcinając miesięczne wydatki na wojny, możemy dać żywność całej ludzkości na rok. Musimy zdać sobie sprawę z tych dramatów na świecie"- dodał.
Jak stwierdził papież, trzeba "wyjść z tego kryzysu z podniesioną głową" i być realistą.
Mówił też o panującej na świecie "brutalności" i "mentalności odrzucania", także "dzieci, których się nie chce, albo gdy są chore".
"Zanim się urodzą, wykreśla się je z życia"- dodał, odnosząc się do aborcji. Podkreślił, że jest to kwestia nie religii, ale "etyki ludzkiej".
"W trzecim tygodniu, prawie w czwartym, są już wszystkie organy u nowej istoty ludzkiej w łonie matki, to jest życie ludzkie. Stawiam pytanie: czy słuszne jest przekreślanie życia , by rozwiązać problem? Nie, nie jest. Czy słuszne jest wynajmowanie płatnego zabójcy, by rozwiązać problem?"- powiedział Franciszek. Następnie zaznaczył: "To jest problem aborcji; z naukowego i ludzkiego punktu widzenia".
Papież zwrócił też uwagę na zjawisko "odrzucania migrantów". Tymczasem - dodał - "potrzebna jest kultura gościnności".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.