Jako pierwszy w historii przepłynął samotnie Atlantyk kajakiem z kontynentu na kontynent. Miał 74 lata.
Jak informuje za pośrednictwem jego profilu w mediach społecznościowych rodzina, Doba zmarł 2 lutego na Kilimandżaro "śmiercią podróżnika".
Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego zmarł wielki kajakarz Aleksander Doba. Zmarł śmiercią podróżnika zdobywając najwyższy szczyt Afryki - Kilimandżaro, spełniając swoje marzenia. Pogrążona w żalu żona, synowie, synowe i wnuczki - czytamy na Facebooku.
Aleksander Doba urodził się 9 września 1946 roku. Jako pierwszy człowiek w historii samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent (z Afryki do Ameryki Południowej) wyłącznie dzięki sile mięśni. Do celu dotarł po 99 dniach i przebyciu 5394 km 2 lutego 2011 r. dotarł do Acarau w Brazylii. Trzykrotnie udało mu się samotnie przepłynąć Atlantyk. Podczas spływu w dół Amazonki w 2011 został dwukrotnie zaatakowany przez nieznanych napastników, w związku z czym podjął decyzję o przerwaniu tej ekspedycji.
Doba był podróżnikiem światowej sławy. O jego wyczynach rozpisywały się media, nie tylko zresztą podróżnicze, na całym świecie. W 2015 r. został wybrany podróżnikiem roku amerykańskiego wydania "National Geographic". W 2018 r. trafił na okładkę "New York Times". "Dla Aleksandra Doby, wypływanie na szeroko otwarte morze - sztormy, udar słoneczny, monotonię, głód i samotność - to sposób na życie w starszym wieku" - pisała wtedy o nim dziennikarka jednego z najbardziej opiniotwórczych dzienników świata. Takim zainteresowaniem światowych mediów cieszyło się niewielu polskich podróżników. W przypadku Aleksandra Doby zainteresowanie czytelników rozpalała kombinacja niezwykłych, pionierskich projektów i niezwykłego jak na takie wyzwania wieku. Doba swoje największe sukcesy realizował na takim etapie życia, na jakim większość podróżników głównie spisuje wspomnienia i jeździ na prelekcje.
W 2018 r. zrezygnował z mandatu radnego sejmiku województwa zachodniopomorskiego. Uznał, że polityka może przeszkodzić w realizacji pasji podróżniczej.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.