Szpitalne oddziały i domy opieki zostały zamknięte. Dla jednych to wyraz troski o ludzi starszych, dla innych niszczenie tego, co najcenniejsze: więzi rodzinnych.
Przed przeszło dwudziestu laty pełniłem posługę kapelana w jednym z powiatowych szpitali. Na czwartym piętrze mieścił się zakład opiekuńczo-leczniczy, przeznaczony dla osób wymagających całodobowej opieki medycznej. Pamiętam jedną z pacjentek. Zawsze zadbana, codziennie poprawiająca makijaż, podrywała się na łóżku za każdym razem, gdy wchodziłem do sali. „Ach, to ksiądz… Myślałam, że to mój syn przyjechał”. Trwało tak kilka miesięcy. Pewnego dnia nie zareagowała. Leżała obojętna, nieuczesana, oczami błądząca po ścianach. Co się stało? – zapytałem pielęgniarkę. „Dotarło do niej, że syn już nigdy nie przyjedzie”.
W tej samej parafii zostałem wezwany do staruszki, umierającej na raka. Po udzieleniu sakramentów świętych rozmowa z rodziną. „Chcielibyśmy – powiedzieli – odwieźć ją do szpitala. By choć trochę jej ulżyć. Ale mama się nie zgadza. Chce umrzeć w domu”. Wspólnie zaczęliśmy zastanawiać się co lepsze: mniej cierpieć, czy umierać w samotności. I co bardziej boli. Ostatecznie została w domu. Odeszła do Pana otoczona troskliwą obecnością najbliższych.
Takie przypadki wówczas nie były częste. Dziś sytuacja jest trudniejsza. Przedłużone życie ludzkie wiąże się z koniecznością zapewnienia stałej opieki. Często specjalistycznej. Tak zwana pogodna starość jest przywilejem nielicznych. Większość zdana jest na służbę zdrowia i rodzinę. Ta nie jest już wielopokoleniową, a dom nie jest miejscem, gdzie się pracuje. Pozostawienie w nim osoby starszej i chorej wiąże się z godzinami samotności i brakiem opieki. Często z niebezpieczeństwem. Dlatego coraz częściej ludzie w podeszłym wieku i ich rodziny decydują się na domy opieki. Nie zrywając kontaktu z najbliższymi. Do niedawna, każdego popołudnia i w dni świąteczne te miejsca tętniły życiem, czyli odwiedzinami najbliższych. Hole naprzeciw drzwi wejściowych zapełniały się siedzącymi na krzesłach i wózkami. Wpatrzeni w drzwi czekali na rodzinę. I to czekanie podtrzymywało ich przy życiu, nadając mu sens.
Pandemia wszystko wywróciła do góry nogami. Szpitalne oddziały i domy opieki zostały zamknięte. Dla jednych takie działanie jest wyrazem troski o ludzi starszych, dla innych niszczeniem tego, co najcenniejsze: więzi rodzinnych. Więcej. Z poważnymi konsekwencjami dla będących tam pacjentów, ale i ich rodzin.
Wczoraj, na Twitterze, wywiązała się długa i ostra dyskusja, zapoczątkowana wpisem osoby chwalącej się, że od ponad roku nie widziała się ze swoimi rodzicami. Motywem oczywiście troska o ich zdrowie i bezpieczeństwo. Relacjonował całego wątku nie będę. Wszelako jeden wpis zwrócił moją uwagę. „Dziś zmarł mój tato. Zakaz odwiedzin. Dom Opieki. Nie widziałem go od 11 miesięcy”. Ktoś dopisał: „Bardzo współczuję. Dokładnie tak samo było z moją mamą. Cały czas mam wyobrażenie, że umarła z poczuciem opuszczenia przez rodzinę”. I jeszcze jeden: „Jest nas wielu takich... Niestety...”
Rodzi się oczywiste pytanie: czy zapewnienie bezpieczeństwa wiąże się z totalną izolacją? Czy rzeczywiście nie da się tak zorganizować życia w domach opieki i w ZOL-ach, by dać możliwość, przynajmniej raz na dwa tygodnie, spotkania z najbliższymi. Jakaś izolatka, odzież ochronna, pojedyncze odwiedziny… To wszystko jest w granicach możliwości.
Papież Franciszek powiedział: „Brak zdrowia i niepełnosprawność nie są dobrym powodem, aby wykluczyć lub, co gorsza, usunąć osobę. Osoby starsze najbardziej dotkliwie cierpią nie z powodu osłabienia organizmu i wynikającej stąd niepełnosprawności, ale opuszczenia, wykluczenia, braku miłości” (List do Papieskiej Akademii Pro Vita).
Jeżeli zgodzimy się na sytuację, w której wolno ustawić się w kolejce po chleb czy do bankomatu; wolno jechać kolejką na Kasprowy Wierch czy pracować na kasie w hipermarkecie, ale nie wolno odwiedzić ojca, matki, kogoś bliskiego, będzie to już nie krok, ale skok w dehumanizację. Proces trudny, a może nawet niemożliwy do odwrócenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.