W ciągu ostatniego roku w USA zamknięto 31 klinik aborcyjnych, a 9 nowych otwarto – informują obrońcy życia z organizacji Operation Rescue.
Zdaniem działaczy pro-life, pikiety i czuwania modlitewne pod ośrodkami aborcyjnymi przynoszą pozytywne rezultaty, bo coraz więcej Amerykanów jest przeciwko zabijaniu nienarodzonych dzieci.
Jill Stanek, zaangażowana w obronę życia pielęgniarka z Chicago, na swoim blogu internetowym informuje, że obecnie w Stanach Zjednoczonych działa 689 klinik aborcyjnych, jeszcze w 1991 roku było ich prawie 2200. Liczba ta nie obejmuje ośrodków, które zajmują się dokonywaniem aborcji niechirurgicznymi metodami i dystrybuują wczesnoporonne pigułki. Ostatnie likwidacje niektórych placówek aborcyjnych mają związek m.in. z zarzutami stawianymi pracującym tam aborterom. Tak się stało np. w Arkanas, gdzie „lekarz” wymusił nielegalną aborcję u nastolatki wbrew jej woli lub w Severna Park w stanie Michigan, gdzie medyk podczas wykonywania aborcji doprowadził do śmierci młodej kobiety.
Organizacja Operation Rescue rok temu zainaugurowała „Projekt Daniel 5: 25”, którego nazwa nawiązuje do tego fragmentu biblijnej Księgi Daniela, w którym prorok odczytywał tajemnicze napisy na ścianie i przepowiadał upadek władców babilońskich i perskich. Działacze pro-life argumentują, że także dni przemysłu aborcyjnego są policzone. Kampania ma na celu ścisłe monitorowanie funkcjonujących klinik aborcyjnych pod względem przestrzegania prawa, ale i zachęca do modlitwy i pomocy kobietom, które chcą dokonać aborcji.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.