Prymas Wyszyński w modlitwie towarzyszył Ojcu Świętemu w Klinice Gemelli, a papież towarzyszył umieraniu Księdza Prymasa. Zresztą rozmawiali ze sobą przez telefon – mówi kard. Kazimierz Nycz w wywiadzie dla KAI z okazji przypadającej w piątek 40-rocznicy śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego.
A czym dziś, po 40 latach, dla Księdza Kardynała jako jego następcy, jest spuścizna kard. Wyszyńskiego. Na ile jest ona wciąż inspiracją?
Powiem wprost, że kiedy 14 lat temu w 2007 r. przyszedłem do Warszawy na mocy niezbadanych wyroków Boskich, było to dla mnie niełatwe zadanie. Co prawda nie byłem już bezpośrednim następcą kard. Wyszyńskiego, a dzielił nas okres rządów kard. Józefa Glempa. Jednak zdawałem sobie sprawę na jakiej Stolicy Arcybiskupiej przyszło mi sprawować posługę. Kard. Glemp wielokrotnie mówił, że nie chciał stać „w cieniu” Prymasa Wyszyńskiego. Mówił, że miał dwie możliwości: albo żyć pokornie w cieniu wielkiego poprzednika, albo żyć w jego blasku. Podobnie ja starałem się wybrać tę drugą ewentualność. Jest to dobry sposób, aby świecić światłem trochę odbitym, ale jednocześnie być sobą i podejmować własne decyzje, na miarę nowych czasów. Człowiek nigdy nie dorasta do takich wielkich poprzedników jak Prymas Tysiąclecia, ale z drugiej strony czasy się zmieniają i nie ma prostej „kalki”, którą można przenieść w inną epokę.
Co jednak można przenieść z tej wielkiej spuścizny Prymasa Tysiąclecia, jeśli chodzi o dzisiejsze czasy?
W sumie bardzo wiele, gdyż zestaw problemów, jakie przeżywa dzisiejszy świat, co do istoty są bardzo podobne. Chociażby problemy związane z wychowaniem i przekazem wiary, z zagrożeniami rodziny czy godności człowieka. Dodam, że niektóre problemy jakie przeżywa Kościół dziś, paradoksalnie są nawet bardziej skomplikowane. Nie żyjemy już w tej „czarno-białej” rzeczywistości z czasów PRL, gdzie rozeznanie było o wiele łatwiejsze niż w dzisiejszym jakże pogmatwanym świecie.
Czy nie czuje więc Ksiądz Kardynał pewnej nostalgii za czasami Wyszyńskiego?
Nie daj Boże! Czas posługi Wyszyńskiego był prostszy w znaczeniu rozeznania sytuacji, wyboru pomiędzy dobrem z złem, ale nie chcę umniejszać zagrożenia jakie wiązało się z czasami komunizmu. Pamiętam relacje tych biskupów, którzy przeżyli piekło nazizmu i komunizmu jak choćby bp. Ignacego Jeża, późniejszego kardynała. Szczególne piekło za czasów komunistycznych wiązało się latami 50-tymi, a Wyszyński ten czas przeżył będąc uwięzionym. Konfrontacji z komunizmem doświadczał także podczas odwilży i wtedy, kiedy ta odwilż zamarzała. Czasy te dla Kościoła – obiektywnie rzecz biorąc – były niewątpliwie o wiele trudniejsze.
12 września odbędzie się beatyfikacja kard. Wyszyńskiego i Matki Róży Czackiej., założycielki Dzieła Lasek. Jaka jest geneza pomysłu wspólnej beatyfikacji tych, jakże różnych, postaci i czy zawdzięczamy go Księdzu Kardynałowi?
Tak, choć była to decyzja dość naturalna. W ubiegłym roku z jednej strony nastąpiło przesunięcie beatyfikacji Kardynała z powodu pandemii, a z drugiej zakończenie procesu beatyfikacyjnego Matki Róży Czackiej. Matka Czacka niejako dogoniła Prymasa, dzięki temu, że został uznany cud za jej wstawiennictwem, co jest warunkiem do wyniesienia na ołtarze. Kiedy nastąpiło uznanie tego cudu, nie miałem żadnych wątpliwości, że ci ludzie tak związani ze sobą - przed wojną, w czasie wojny i po wojnie - powinni zostać beatyfikowani razem. Takie samo zdanie miała Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.