Przemoc w Demokratycznej Republice Konga trwa przy obojętności świata – alarmują misjonarze z organizacji „Sieć pokoju dla Konga”. To już kolejny głos Kościoła w ciągu ostatnich dni, ujawniający dramat Kongijczyków, którzy na wschodzie kraju praktycznie codziennie padają ofiarą przemocy, gwałtów, mordów i napadów.
Misjonarze zauważają, że wspólnota międzynarodowa biernie przygląda się temu, co dzieje się na wschodzie Konga. Co więcej ma się wrażenie, że stała się „wspólnikiem” trwającej tam przemocy. Jest to aluzja to rabunkowej eksploatacji bogactw mineralnych od lat prowadzonej przez światowe koncerny. „Punkt widzenia Zachodu uwarunkowany jest perspektywą uzyskiwanych korzyści. Trudno więc oczekiwać, że świat wystąpi przeciwko bogatym koncernom, które stoją u źródeł tragedii Konga” – piszą misjonarze w specjalnym liście. Przypominają zarazem, że kilka dni temu kapłani kongijskiej diecezji Butembo-Beni, leżącej w najbardziej zapalnym regionie Północnego Kivu, wytknęli światu, iż biernie przygląda się dokonującemu się tam każdego dnia „pełzającemu ludobójstwu”.
Włochy, W. Brytania, Niemcy, Australia i Nowa Zelandia nie zgadzają się.
Szkody "ograniczone". Kościół otwarto już dla zwiedzających.
Co najmniej sześciu żołnierzy zginęło, wiele osób jest rannych.
Ten korytarze nie będzie pasażem należącym do Trumpa, ale raczej grobowcem jego najemników.
ISW: oddanie Rosji reszty obwodu donieckiego dałoby jej dogodną pozycję do kontynuowania ataków.