Pracujemy z ludźmi, którzy popełnili zło, ale chcą, byśmy dostrzegli w nich człowieka. Bardziej otwarci na współpracę są „25-latkowie” niż więźniowie o krótkich wyrokach – mówi w rozmowie z KAI ksiądz dr Paweł Wojtas, naczelny kapelan więziennictwa i od listopada br. przewodniczący Europejskiej Rady Naczelnych Kapelanów Więziennictwa.
KAI: Był Ksiądz jednym z pierwszych kapelanów więziennych po 1989 r.
– Zacząłem pracę w 1989 r. jako kapelan Aresztu Śledczego w Grójcu pod Warszawą, będąc jeszcze wikariuszem w parafii. Dwa lata później zostałem skierowany przez kard. Józefa Glempa, ówczesnego arcybiskupa warszawskiego, do pracy jako kapelan największego w Polsce Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka. Zostałem pierwszym pełnoetatowym kapelanem więziennym w kraju, zatrudnionym przez Centralny Zarząd Służby Więziennej. Etatu nie miał wówczas nawet naczelny duszpasterz więziennictwa ks. prałat Jan Sikorski.
KAI: Bycie kapelanem na Białołęce było wyzwaniem?
– Z pewnością. Jeszcze w Grójcu podjąłem pracę, której nikt wcześniej nie wykonywał. Zacząłem przede wszystkim odbywać regularne rozmowy z więźniami. Dyrektor więzienia nie wyobrażał sobie, że uda mi się dotrzeć do osadzonych, wysłuchiwać ich, chodzić po celach po kolędzie. W tamtym czasie na kontakty kapelanów z tymczasowo aresztowanymi potrzebna była zgoda miejscowego sądu, nie istniały jeszcze odpowiednie regulacje prawne. Wszyscy zgadzali się jedynie, że mimo braku przepisów praca duszpasterska jest potrzebna, to nieco ułatwiało sytuację.
KAI: Pewnie spotykał się Ksiądz z nieufnością więźniów...
– Odpowiem historią z początków mojej pracy. Byłem świadkiem wypadku drogowego, kierowca ciężko potrącił dziewczynę. Pijany sprawca wypadku, nastolatek, cudem uniknął samosądu miejscowych. Byłem jednym z rozdzielających wzburzonych gapiów. Tydzień później odprawiałem Mszę św. w grójeckim areszcie. Podszedł do mnie ten chłopak i spytał, czy go poznaję. Poprosił o rozmowę, opowiedział o swojej rodzinie: matka prostytutka, ojciec nieznany. Matka sprowadzała klientów do tego samego pokoju, w którym spał chłopak. Któregoś dnia nie wytrzymał, uciekł, wsiadł w samochód i spowodował wypadek.
Pojechałem potem do rodzinnego miasta tego chłopaka, rozmawiałem z matką. Przekonałem się, że jego czyny mają źródło w sytuacji rodziny, a w zasadzie braku normalnej rodziny. Zrozumiałem, że łatwo takiego człowieka potępić za spowodowanie wypadku, ale nie można nie zauważyć tego, co się przyczyniło do jego zachowania. Uświadomiłem sobie, że z takimi ludźmi trzeba pracować, a to co się stało w dużym stopniu jest winą sytuacji, w jakiej wzrastali.
KAI: Ta historia czegoś Księdza nauczyła?
– Po 20 latach pracy z więźniami wiem jedno: kluczowy moment, w którym człowiek może otrzeć się o świat przestępczy, zaczyna się w zniszczonym dzieciństwie i okresie dojrzewania. Jeśli małemu człowiekowi brakuje więzi z rodzicami i nie może on liczyć na prawidłowe wprowadzenie w dorosłe życie, a zamiast tego w domu była agresja, odtrącenie lub obojętność, jest to droga do zagubienia się w życiu.
KAI: Co najważniejszego zmieniło się przez 20 lat istnienia duszpasterstwa więziennego?
– Na początku brakowało kapelanów, dziś ma go każda jednostka penitencjarna w kraju. Zmieniły się też przepisy prawne. Kiedy zaczynałem pracę, każdy więzień chcący uczestniczyć w praktykach religijnych musiał mieć na to zgodę sędziego. Dziś dotyczy to tylko więźniów niebezpiecznych, przebywających w izolatkach, ale i do nich kapelan ma dostęp. Obecnie więzień może uzyskać urlop okolicznościowy, by uczestniczyć np. w pogrzebie bliskiej osoby.
Powstają nowe inicjatywy duszpasterskie, w których księżom pomagają członkowie Bractwa Więziennego lub Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Organizujemy dla nich specjalne szkolenia oraz rekolekcje. Co roku od 7 lat, pod auspicjami biskupa warszawsko-praskiego, organizujemy m.in. konferencje penitencjarne, w których bierze udział 200 dyrektorów instytucji wychowawczych. Dyskutujemy, jak pomagać zwłaszcza nieletnim, by nie wchodzili w świat przestępczy.
Ważny i coraz liczniejszy jest udział więźniów w pielgrzymce osób niepełnosprawnych. Pracują też oni jako wolontariusze w hospicjach. Jeśli z prawnego punktu widzenia jest to możliwe, pracę tę proponujemy osobom z wyrokami za zabójstwo. Wcześniej to życie niszczyli, a teraz dajemy im szansę pracy z człowiekiem, którego życie dobiega końca.
KAI: Czego więźniowie oczekują od kapelanów?
– Oczekują przede wszystkim zrozumienia, że mimo popełnienia przestępstwa też są ludźmi. Chcą też, by w to ich człowieczeństwo wprowadzać stopniowo zasad życia religijnego. Nie oczekują natomiast powielania przez nas postawy właściwej funkcjonariuszom więziennym. Nie chcą też, byśmy byli ich „kumplami” i zaczęli mówić ich językiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Msza św. w 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.