Uczestnicy demonstracji 19 grudnia w Mińsku, którzy w środę wychodzą z aresztu, wywożeni są stamtąd więziennymi samochodami i wysadzani - po kilka osób - w różnych punktach stolicy - podaje Radio Swaboda.
Oczekiwano, że ponad sto osób, które po rozbiciu demonstracji w wieczór wyborczy trafiło do aresztu śledczego w Mińsku przy ul. Akreścina, zostanie zwolnionych w środę, kiedy kończy się dziesięciodniowy termin ich zatrzymania.
"Wszystkich wywozili w różnych kierunkach" - powiedział Radiu Swaboda jeden z zatrzymanych, działacz opozycji Andrej Kim. Relacjonował, że jego grupę zawieziono do stacji metra Kamiennaja Horka. "Niektórych wysadzano na stacji metra Puszkinskaja, to znaczy - zatrzymywali się na każdym przystanku i wyrzucali ludzi. Mnie i jeszcze dwóch ludzi wysadzili na obwodnicy" - powiedział Kim. Jego zdaniem, rozwożono po dziesięć osób i w ten sposób władze z aresztu mogły zwolnić ponad stu zatrzymanych.
"Widocznie boją się wypuszczać wszystkich razem o jednej porze, bo wywołałoby to jeszcze jeden mityng na Akreścina" - uważa opozycjonista.
Do aresztów, w tym poza Mińskiem, trafiło po rozbitej przez OMON wielotysięcznej demonstracji w wieczór wyborczy ponad 600 osób. Sądy skazały większość uczestników protestów na karę od 5-15 dni aresztu i w zeszłym tygodniu zwolnionych zostało około 100 osób, które otrzymały kary grzywny i pięciu dni aresztu. Po 29 grudnia powinny w aresztach pozostać osoby odbywające karę 15 dni.
Prócz tego, jak informują obrońcy praw człowieka z organizacji Wiasna, 26 osób jest podejrzewanych w sprawie karnej o masowe zamieszki. Większość z nich, w tym pięciu kandydatów na prezydenta w wyborach 19 grudnia, przebywa w areszcie śledczym KGB w Mińsku. Do 30 grudnia powinny być im przedstawione zarzuty lub powinni być zwolnieni.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.