Minister edukacji Białorusi Siarhiej Maskiewicz oznajmił we wtorek, że studenci nie będą wyrzucani z uczelni za udział w demonstracji opozycji w Mińsku 19 grudnia, w wieczór po wyborach prezydenckich. Dodał jednak, że powodem zwolnień może być zła frekwencja.
Minister powiedział, że za udział w podobnych akcjach studentom grożą nagany lub uwagi. Zauważył przy tym: "Jednak za opuszczanie zajęć mogą być zwolnieni".
Na pytanie, co będzie ze studentami już relegowanymi, odpowiedział, że byli oni zwolnieni "za brak postępów, a nie za poglądy polityczne".
Wśród ponad 600 osób zatrzymanych po demonstracji studenci i uczniowie stanowili, według danych MSW, około 14 proc. Większość zatrzymanych skazano na kary od 5 do 15 dni aresztu administracyjnego.
Według danych Komitetu Obrony Represjonowanych "Solidarność" do tej pory relegowano z uczelni ośmioro studentów i uczniów - trzy osoby podczas kampanii wyborczej, a pięć - po odbyciu kary aresztu. "Formalnym powodem relegowania jest głównie brak postępów" - powiedziała szefowa komitetu Inna Kulej niezależnej gazecie "Biełorusskije Nowosti".
W miniony piątek media białoruskie informowały, że prof. Siarhiej Abłamiejka, rektor głównej uczelni - Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego - obiecał, że studenci nie będą wyrzucani z uczelni za udział w demonstracji.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.