Janusz Grzesz - który grał o. Kolbego - nazywa go gigantem. Zachwyca go w św. Maksymilianie pewien rodzaj niezłomności, heroizmu, trwania przy swoim, bez względu na trudności, na przeszkody.
„Cudownie! Pięknie! Dziękujemy! Bóg zapłać!” – to najczęstsze reakcje, które można było usłyszeć po premierze monodramu „Cela Ojca Maksymiliana” wg scenariusza Kazimierza Brauna. W postać ojca Kolbego wcielił się Janusz Grzesz. Sztuka została wystawiona w piątek wieczorem 4 lutego w Śródmiejskim Ośrodku Kultury w Krakowie.
Wielu przyszło obejrzeć przedstawienie ze względu na wyjątkowego bohatera. Z tych samych pobudek na widowni zasiedli liczni franciszkanie, współbracia o. Maksymiliana Marii Kolbego.
„Bardzo ciekawa jest postać o. Maksymiliana. Wspaniała postać, heroiczna. Najbardziej cenię u św. Maksymiliana bohaterstwo, że oddał swoje życie za życie zupełnie obcego człowieka, dlatego dziś tu jestem” – mówi nam Anna Nowosielska. W podobnym tonie wypowiada się krakowska plastyczka Ewa Borowiejska. „Ojca Maksymiliana bardzo szanuję za to, co było w Oświęcimiu” – wyznaje.
Ale byli też tacy, którzy przyszli na przedstawienie, bo po prostu kochają teatr. „Teatr mnie interesuje. Każdą formę teatru bardzo lubię oglądać” – nie ukrywa scenograf Teresa Czerska. Przy okazji zachwyca się prostą, ale wymowną scenografią. „Widzę, że ta aranżacja scenograficzna jest bardzo ciekawa” – ocenia.
Janusz Grzesz był wierny scenariuszowi. Odstąpił jedynie od kostiumów, poza jednym – habitem. Dodatkowo na użytek przedstawienia zamówił u autora dramatu kilka tekstów w wersji wierszowanej na określone motywy, które wykonał przy akompaniamencie gitary. A to wszystko po to, aby „słuchacz miał więcej możliwości odbioru” - tłumaczy.
Aktor zapowiada, że w maju, na rocznice deportacji św. Maksymiliana do Auschwitz, wystawi inną wersję spektaklu, w którym utworów muzycznych będzie jeszcze więcej niż jest teraz. „Czuję niedosyt. Sztuka będzie się rozwijała. Będę pracował nad nowymi rozwiązaniami. Będzie więcej części śpiewanych niż dotychczas” - obiecuje.
jms Kadr z monodramu "Cela o. Maksymiliana" Janusz Grzesz o. Kolbego nazywa gigantem. Zachwyca go w św. Maksymilianie pewien rodzaj niezłomności, heroizmu, trwania przy swoim, bez względu na trudności, na przeszkody.
„Przecież miał bardzo poważne problemy zdrowotne. Przecież spotykał się nawet z opozycją wewnątrz. Przecież niektórzy jego współbracia nie sympatyzowali z tym, co robił, bo musieli ponosić tego konsekwencje. A on trwał przy tym” - przypomina.
„I imponuje mi jego stosunek do matki i Matki Bożej. Jego matka i Matka Boska u niego niekiedy się przenikają. To jest dla mnie bardzo poruszające” - dodaje.
Artysta z postacią św. Maksymiliana zetknął się we wczesnej młodości. „Do 18 roku życia przynależałem do parafii franciszkańskiej w Elblągu. Spotykałem się z wieloma opowiadaniami na temat o. Kolbego. Moja babcia i moja mama starały się przez Rycerza Niepokalanej wpłynąć na mnie. Ale muszę przyznać, że wtedy przynosiło to odwrotny skutek od zamierzonego. Byłem zdystansowany” – nie ukrywa.
Przełom nastąpił w ubiegłym roku. „Wiosną zeszłego roku byłem na Festiwalu w Płońsku z programem o Janie Kochanowskim. Wykonywałem tam moje adaptacje utworów Jana Kochanowskiego. Tam spotkałem reżysera, autora dramatów o św. Maksymilianie - Kazimierza Brauna, który przyleciał na Festiwal ze Stanów Zjednoczonych z wykładem o o. Kolbe. Mówił w sposób tak ujmujący, sugestywny, interesujący o Świętym, że po tym wykładzie wyznałem: <<Tak Pan mówił, Panie Profesorze, że gdyby to było trzydzieści lat wcześniej, to bardzo poważnie zastanawiałbym się nad wstąpieniem do nowicjatu>>” – ze szczerością opowiada o kulisach zainteresowania się świętym franciszkaninem.
„Kilka tygodni później spotkaliśmy się w Krakowie na promocji jego dramatów. Wtedy pan Braun zwrócił się do mnie z propozycją, czy bym nie przygotował monodramu o św. Maksymilianie. Bardzo zaskoczyła mnie ta propozycja, bo nie przyszło mi to na myśl, że mógłbym się podjąć takiego zadania. I powiedziałem, że spróbuję. Ale, przyznam się, że przyjąłem to jako propozycję w pewnym sensie nie do odrzucenia. Taki to był mój powrót do św. Maksymiliana po latach i to w sposób zaskakujący dla mnie” – kończy opowieść Janusz Grzesz.
„Cela Ojca Maksymiliana” to sztuka dla „teatru jednego aktora” i dzieje się w jednym miejscu - w celi ojca Maksymiliana w Niepokalanowie, kiedy rankiem 17 lutego 1941 roku, otrzymuje telefon z informacją, że do klasztoru przybyli gestapowcy i domagają się widzenia. Właściwa akcja dramatu rozgrywa się w myślach, pamięci i wyobraźni ojca Maksymiliana. W tej rzeczywistości widzi on siebie w różnych sytuacjach, miejscach i czasach, styka się z wieloma ludźmi, modli się, medytuje.
Autor dramatu o św. Maksymilianie - Kazimierz Braun jest uznanym nie tylko w Polsce, ale i w świecie reżyserem, uczonym i pisarzem. Obecnie wykłada na Uniwersytecie Stanu Nowy Jork w Buffalo. Otrzymał szereg nagród artystycznych, literackich i naukowych, m.in. fundacji Guggenheima, Fulbrighta i Turzańskich oraz Fundacji Japońskiej.
Napisał ponad 30 książek, wśród których są prace naukowe o teatrze oraz powieści i dramaty o znanych Polakach: Norwidzie, Paderewskim, Łempickiej, Skłodowskiej-Curie, Modrzejewskiej, Schillerze, Wałęsie oraz Janie Pawle II, z powodzeniem wystawiane w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii i Rosji.
Na Rok św. Maksymiliana Braun napisał trzy dzieła: „Maximilanus. Opowieść sceniczna o Świętym Maksymilianie Marii Kolbem”, „Cela ojca Maksymiliana. Dramat dla jednego aktora oraz Epilog” i „Mój syn, Maksymilian. Rzecz o Maksymilianie Marii Kolbem i jego matce, Mariannie Kolbowej”.
W Polsce rok 2011, uchwałą Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, jest Rokiem św. Maksymiliana Marii Kolbego. „Senat Rzeczypospolitej Polskiej czyni to dla uczczenia życia i moralnej postawy tego wybitnego Polaka i kapłana” – piszą parlamentarzyści. W tym roku przypada 70. rocznica śmierci Świętego Męczennika Auschwitz.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.