- Zastanawiałem się, co mogę zrobić dla mojego narodu, przebywając tu, w Polsce. W modlitwie prosiłem Pana Boga, aby mi wskazał, co mam robić. Nie czekałem długo na odpowiedź - mówi Filip Budai, pochodzący z Ukrainy kleryk salwatoriański.
Filip pochodzi z Zakarpacia. Studiuje i formuje się w Wyższym Seminarium Salwatorianów w Bagnie. Jest na III roku. Bardzo mocno przeżywa fakt, że w jego kraju trwa wojna.
- W Ukrainie są moja babcia, moi współbracia, a także wielu kolegów i znajomych. Ja jestem w bezpiecznym miejscu, a oni tam. Zastanawiałem się, co mogę zrobić dla mojego narodu, przebywając tu, w Polsce - mówi kl. Filip.
Pamięta, że po rozmowie z babcią rozpłakał się przez to, że nie wiedział, co ma ze sobą robić. Odczuwał słabość i bezradność. - Nie mogę nic poradzić na to, co się dzieje. W modlitwie prosiłem Pana Boga, aby mi dał odwagę i aby mi wskazał, co mam robić. Bardzo chciałem jakoś pomoc moim ziomkom - opowiada.
Nie czekał długo na odpowiedź. - Już następnego dnia s. Krzysztofa ze Stacji Dialog na Dworcu Głównym PKP napisała do nas, że potrzebuje chętnych do pomocy uchodźcom z Ukrainy. Zawsze wiedziałem, że Pan Bóg słyszy moje modlitwy i prośby. Ale w tym czasie dostrzegam jeszcze bardziej Jego obecność w moim życiu - zaznacza Filip.
Razem ze współbraćmi jeździ na wrocławski dworzec, aby z wolontariuszami pomagać uchodźcom z Ukrainy. Wśród nich są osoby świeckie, siostry zakonne oraz księża. - Obecność moich współbraci jest bardzo ważna też dla mnie, dają mi wielkie wsparcie i mocno tam się angażują - opowiada salwatorianin.
Co Filip wraz z innymi klerykami robi na dworcu? Czekają na pociągi z uchodźcami. Otaczają ich opieką, rozmawiają z nimi. - Składamy paczki, segregujemy odzież, ładujemy lub rozładowujemy transport, roznosimy gorące posiłki. Razem z wolontariuszami robimy wszystko, co trzeba. Nie migamy się od pracy. W życiu nie pomyślałbym, że przyda mi się język ukraiński w Polsce. Spora część uchodźców z Ukrainy nie zna języka polskiego - mówi kl. Filip.
Przyznaje, że cała praca na dworcu wśród uchodźców daje mu... radość i smutek. - Radość w sercu, że jestem z tymi ludźmi tu i teraz. A smutek? Że widzę w ich oczach wojnę, która zabrała im wszystko - podsumowuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Symbioza między ludnością i przywódcą Kościoła katolickiego była natychmiastowa".
Wcześniej pojawiły się doniesienia o wycieku produktów naftowych do morza.
Tym razem nie wyruszyło z Betlejem, a ze względu na sytuację w Ziemi Świętej, z Górnej Austrii.