Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w piątek w wystąpieniu zamieszczonym na Facebooku, że jego kraj osiągnął strategiczny punkt zwrotny w wojnie z Rosją, ale ostrzegł, że nie można stwierdzić, jak długo będą trwały walki.
"Nie da się powiedzieć, ile jeszcze dni pozostaje do uwolnienia ukraińskiej ziemi. Ale możemy stwierdzić, że to zrobimy. Bo osiągnęliśmy już strategiczny punkt zwrotny" - oświadczył prezydent.
"Walczymy o naszą wolność już szesnasty dzień przeciwko armii, która spodziewała się, że Ukraińcy się poddadzą, że powitamy ich z kwiatami" - przekazał Zełenski, dodając, że "Ukraińcy nie oddadzą swojej ziemi okupantom".
Według ukraińskiego przywódcy, władze Rosji nie zwracają uwagi na to, że straciły tysiące żołnierzy i bez zastanowienia niszczą ukraińskie miasta - Mariupol, Charków, Ochtyrkę, Czernihów, Wołnowachę i inne.
Zełenski wezwał do ukarania Rosji za ostrzał korytarzy humanitarnych i ostrzegł, że Moskwa sprowadza na Ukrainę syryjskich najemników. Opisał także tragiczną sytuację humanitarną w kraju. Poinformował, że Czernihów pozostaje bez dostępu do wody, a w różnych obwodach kraju nie ma gazu.
"To katastrofa humanitarna, czyli dwa słowa, które są synonimem innych dwóch słów - Federacji Rosyjskiej" - skomentował prezydent.
Ukraiński przywódca wezwał też Unię Europejską do podejmowania większych kroków w celu powstrzymania rosyjskiej agresji. Dodał, że jeśli wojna będzie trwała dalej, konieczne będą nowe sankcje ze strony sojuszników Ukrainy, choć ukraińskie władze starają się zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby pomóc obywatelom.
"Do osiągnięcia zwycięstwa potrzeba czasu i cierpliwości" - powiedział Zełenski.
"Gdy bronimy wolności musimy być jak armia. Każdy musi robić, co tylko w jego mocy, aby osiągnąć zwycięstwo. Musimy pozostać silni i walczyć" - zakończył prezydent Ukrainy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.