Nieproporcjonalna masowa przymusowa mobilizacja w narodowych republikach Buriacji i Jakucji, to prawdziwe czystki etniczne miejscowej ludności, dokonywane przez Moskwę - ocenił w piątek na Twitterze Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
"Narody Federacji Rosyjskiej muszą wreszcie przypomnieć sobie o godności narodowej i nie wysyłać swoich synów, by umierali na nie swojej wojnie" - napisał Podolak: https://tinyurl.com/4puek5s8.
Aktualizujemy na bieżąco: Nasza relacja z wojny na Ukrainie
Jest to reakcja na pojawiające się od czwartku doniesienia medialne o masowej skali mobilizacji ogłoszonej przez Putina w środę. W regionach położonych na dalekim wschodzie Rosji - na przykład w republikach Jakucji i Buriacji czy obwodzie sachalińskim - mobilizacja ma charakter masowy i chaotyczny, wezwania przychodzą nawet do osób nieżyjących.
Przeczytaj też: Zełenski: Ukraina padła ofiarą zbrodni i żądamy za nią sprawiedliwej kary
W Jakucji na rosyjskim Dalekim Wschodzie mężczyźni, którym masowo rozesłano wezwanie do stawiennictwa, już w czwartek zostali wsadzeni do wojskowych autobusów i wywiezieni w nieznanym kierunku - poinformował w piątek na Telegramie kanał Możem Objasnit, zamieszczając film z pożegnania zmobilizowanych z bliskimi i moment wsiadania do pojazdów.
W Buriacji natomiast - informował kanał - w szkołach odwoływane są zajęcia, organizowane są łapanki, pojawiają się doniesienia, że mężczyźni "wyciągani są z własnych łóżek". Portal Media Zona informuje natomiast w piątek, że w stolicy republiki - mieście Ułan-Ude - studenci zabierani są wprost z zajęć i wysyłani do koszar.
Przeczytaj jeszcze: "Mamo, ja nie chcę wojny!"
W miasteczku Ocha na Sachalinie 100 zmobilizowanych mężczyzn w wieku od 21 do 52 lat zamknięto w hotelu robotniczym i zabrano im telefony. Mężczyźni przeszli "lekarskie badania kwalifikacyjne", polegające na zmierzeniu ciśnienia. Nie wiadomo, jaki będzie ich dalszy los.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.