Co najmniej 75 zginęło, a ponad 100 zostało rannych wskutek trzęsienia ziemi o sile 6,8, które w czwartek nawiedziło wschodnią Birmę - wynika ze wstępnych danych. Liczba ofiar może wzrosnąć, gdyż ratownicy wciąż nie dotarli do niektórych regionów.
Do trzęsienia doszło w trudno dostępnym, górzystym regionie na pograniczu Birmy, Tajlandii i Laosu. Wstrząsy odczuwalne były na całym Półwyspie Indochińskim i w Chinach. W Bangkoku, stolicy Tajlandii trwały 10 sekund. Odczuwalne były też w Hanoi, stolicy Wietnamu.
W Tajlandii zginęła co najmniej jedna osoba. Gubernator prowincji Chiang Rai, Somchai Hatayatanti, powiedział, że dziesiątki ludzi doznało niegroźnych obrażeń, a na murach domów pojawiły się pęknięcia.
Birmańskie radio podało w piątek, że w kraju zniszczone zostały co najmniej 244 domy, 14 klasztorów buddyjskich i dziewięć budynków rządowych.
Jak podkreśla agencja AP, większość wiejskich regionów Birmy, najbiedniejszego kraju w Azji, jest słabo rozwiniętych. Stan infrastruktury utrudnia prowadzenie akcji ratunkowej. Rządząca krajem junta wojskowa zazwyczaj też niechętnie udziela informacji na temat katastrof naturalnych. W 2008 roku po przejściu nad krajem cyklonu Nargis, który zabił 130 tys. ludzi, wojskowi byli powszechnie krytykowani za nieodpowiednie przygotowanie i zbyt wolą reakcję na katastrofę.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.