Pomoc wojskowa Chin dla Rosji byłaby przekroczeniem Rubikonu jeśli chodzi o relację USA i Chin - powiedział w czwartek premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla NBC News. Ocenił też, że Władimir Putin ma poparcie Rosjan podobne do tego, jakim cieszył się w Niemczech Hitler, dlatego wojna na Ukrainie może potrwać długie lata.
"Myślę, że to jest rodzaj czerwonej linii, Rubikonu dla relacji między USA i Chinami" - powiedział Morawiecki w programie "Meet the Press", odnosząc się do zaniepokojenia i ostrzeżeń Waszyngtonu na temat potencjalnych dostaw chińskiej broni do Rosji.
Premier ocenił też że zbliżanie się Rosji i Chin to poważny problem i może to być "pierwszym krokiem w kierunku sojuszu, co byłoby dużym zagrożeniem". Zwrócił przy tym uwagę na słowa wypowiedziane przez przywódcę ChRL Xi Jinpinga przy pożegnaniu z Władimirem Putinem podczas jego wizyty w Moskwie.
Inwazja Rosji na Ukrainę: Relacjonujemy na bieżąco
"Powiedział, że mają teraz szansę, której nie było od 100 lat, na zmianę porządku, który został stworzony 100 lat temu. To brzmi dość poważnie" - powiedział Morawiecki.
Pytany przez dziennikarkę Kristen Welker czy uważa, że wojna na Ukrainie może potrwać nawet kilka lat, szef rządu odpowiedział twierdząco.
"Rosja ma ogromne zasoby naturalne, zasoby ludzkie, cierpliwe społeczeństwo i opinię publiczną. Zdecydowana większość rosyjskiej opinii publicznej popiera Putina, co nie różni się dużo od sytuacji w latach 30., kiedy niemieckie społeczeństwo popierało Hitlera" - argumenował premier. Dodał, że to powoduje, iż sytuacja Putina jest łatwiejsza od tej, z którą muszą się mierzyć zachodni przywódcy.
Premier zaznaczył, że choć Ukraińcy walczą zaciekle, to nie można lekceważyć siły rosyjskiej armii.
Przeczytaj: "Washington Post": wojna na Ukrainie będzie trwała przynajmniej do 2024 roku
"Dlatego właśnie musimy przygotować się na dłuższą wojnę" - oznajmił.
Pytany o domniemane ukraińskie ataki wewnątrz Rosji, Morawiecki stwierdził, że nie ma na ich temat konkretnej wiedzy, ale Ukraina ma prawo do prowadzenia takich działań i nie stanowi to pogwałcenia żadnych porozumień z państwami ją wspierającymi. Dodał przy tym, że nie martwi się zbytnio o to, że takie ataki doprowadzą do bezpośredniej wojny NATO z Rosją, bo "Rosja przegrałaby taką wojnę bardzo szybko i Kreml o tym wie".
Premier ocenił też, że mimo wewnętrznych sporów na Kremlu oraz błędów na polu bitwy, władza Putina i jego pozycja nadal są mocne i nie są poważnie zagrożone.
Odnosząc się do kwestii przekazania Ukrainie samolotów F-16, Morawiecki stwierdził, że podczas rozmów w Białym Domu z wiceprezydent Kamalą Harris nie dostrzegł zmiany stanowiska USA oraz, że Polska też nie ma planów oddawania swoich F-16. Zauważył jednak, że w ciągu ostatniego roku wydarzyło się wiele rzeczy, które wydawały się poprzednio nieosiągalne, jak np. przyznanie Ukrainie statusu kandydata do UE, czy dostawy zachodnich czołgów.
Czytaj też: Premier Morawiecki w USA: jeśli stracimy Ukrainę, stracimy pokój na dziesięciolecia
Ocenił też, że zarówno wiceprezydent Harris, jak i prezydent Biden świadomi są historycznej wagi konfliktu, ale że "może nie wszyscy w Europie Zachodniej rozumieją ją równie dobrze". Dodał, że jeśli Ukraina przegra wojnę, "stracimy pokój i stabilność na dekady".
Komentując wydanie przez Berlin zgody na transfer pochodzących pierwotnie z Niemiec polskich Migów-29 na Ukrainę, szef polskiego rządu stwierdził, że nie jest zaskoczony tą decyzją, ale też nie zamierza też Niemcom szczególnie dziękować, bo jest to ich obowiązek w świetle ich wcześniejszej błędnej postawy wobec Rosji i współpracy w kwestii energetyki i gazociągów Nord Stream.
"Bez tych dwóch systemów gazociągów, Putin prawdopodobnie nie zaatakowałby Ukrainy" - przekonywał premier.
Pytany o zmęczenie polskiego społeczeństwa wojną w obliczu roli, jaką przyjęła na siebie Polska, m.in. jako gospodarz ukraińskich uchodźców, premier przyznał, że obawia się takiego zmęczenia, wskazując na przykład problemy z napływem ukraińskiego zboża, które doprowadziły do niepokojów rolników i zamieszania na scenie politycznej. Podkreślił, że rozmawiał o tym w Waszyngtonie z premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem i ma nadzieję na szybkie rozwiązanie tego problemu.
Zaznaczył jednak, że sami uchodźcy nie powodują wewnętrznych problemów, a wręcz przeciwnie - mają pozytywny wpływ na polską gospodarkę.
"Oni dokładają się do naszego wzrostu PKB. Płacą podatki, płacą na ubezpieczenie społeczne i zaryzykowałbym hipotezę, że nie wypłacamy z naszego budżetu więcej, niż zarabiamy dzięki ich ciężkiej pracy" - powiedział premier.
Morawiecki przyznał, że obawia się też zmęczenia wojną amerykańskiego społeczeństwa, zwłaszcza w świetle nadchodzących wyborów prezydenckich.
"Na początku przyszłego roku będą prawybory i to może mieć poważny wpływ na postawę wobec Ukrainy. Dlatego tym bardziej uważam, że ta wiosenna i letnia ofensywa jest ważna, by wypracować odpowiednią pozycję negocjacyjną dla ukraińskich władz i prezydenta Zełenskiego. To bardzo ważne, bo Bóg wie, co się później wydarzy" - powiedział premier.
Odnosząc się do swojej wizyty w zakładach produkujących czołgi Abrams w Alabamie, Morawiecki stwierdził, że powiedział tam swoim rozmówcom, by produkowali czołgi jak najszybciej, bo jeśli tempo produkcji będzie szybkie, Polska może zamówić kolejne wozy, poza zamówionymi 250 nowymi Abramsami.
Komentując z kolei sprawę wycieku tajnych dokumentów amerykańskiego wywiadu, zapewnił, że mimo tej afery nadal ufa amerykańskim służbom.
"To niefortunne, ale takie rzeczy niestety się zdarzają" - powiedział szef rządu. Przywołał przy tym m.in. przypadki wycieków e-maili rządowych w Polsce i aferę szpiegowską w Niemczech. Dodał też, że Polska utrzymuje częste kontakty z amerykańskimi służbami, a on sam dwukrotnie spotkał się z koordynatorką tych służb, Dyrektor Wywiadu Narodowego Avril Haines.
"Wiem, że zostaną wprowadzone nowe procedury, by uniknąć tych niefortunnych zdarzeń w przyszłości" - powiedział. Dodał też, że w pełni zgadza się z oceną i ufa osądowi prezydenta Bidena, który stwierdził, że ujawnione dokumenty nie mają kluczowego znaczenia.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.