Polska prokuratura wojskowa wykluczyła, by 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu. Do oddzielnego postępowania wyłączyła wątki organizacji przez osoby cywilne lotów z 7 i 10 kwietnia do Smoleńska oraz lądowania tam Jaka-40. Pełnomocnicy bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej Rafał Rogalski i Aleksander Pociej odmiennie ocenili tę decyzję, zgodzili się jednak, że nie można obecnie twierdzić, iż zamach miał miejsce.
Szeląg nie chciał przesądzać, czy załoga Tu-154 podjęła manewr odejścia na tzw. drugi krąg, czy nie. Uznał to za "kluczowe zagadnienie", na którego wyjaśnienie jest za wcześnie.
Polska prokuratura skierowała do Rosji siedem wniosków o pomoc prawną. "Do dzisiaj nie wpłynęły do polskiej prokuratury materiały z czynności przeprowadzonych w Rosji przez polskich prokuratorów w lutym" - powiedział Parulski. Prokuratura oczekuje ciągle także m.in. na dokumenty z badań miejsca katastrofy przez polskich archeologów w październiku ub.r. Parulski wymieniał długą listę dokumentów, na które strona polska jeszcze czeka w ramach polsko-rosyjskiej pomocy prawnej, m.in. pełną dokumentację sekcji zwłok ofiar katastrofy, dokumentację lotniska w Smoleńsku, dokumentację pracy rosyjskich kontrolerów, chodzi też o dostęp do oryginałów "czarnych skrzynek" i wraku polskiego samolotu.
Według Szeląga, jeśli Polska nie dostałaby niektórych niejawnych materiałów Rosji nt. lotniska w Smoleńsku, prokuratura musiałaby podjąć "ostateczną decyzję" w sprawie polskiego śledztwa, ale byłaby ona - jak się wyraził - "ułomna".
W przyszłym tygodniu Rosja ma przekazać Polsce kolejną partię materiałów swego śledztwa - o takim efekcie rozmów z wiceszefem rosyjskiej prokuratury Aleksandrem Zwiagincewem poinformował Seremet. Jak dodał, chce on umożliwić polskim biegłym z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych dostęp do znajdujących się w Moskwie oryginałów "czarnych skrzynek" polskiego samolotu tak, by mogli oni wydać ostateczną opinię w sprawie, co nie jest możliwe bez dostępu do oryginałów.
Instytut w Krakowie przygotowuje opinię dotyczącą profilowania genetycznego materiału pobranego podczas sekcji zwłok ofiar katastrofy. Ekspertyza ma także weryfikować identyfikację genetyczną, dokonaną w ramach badań prowadzonych przez specjalistów powołanych przez śledczych z Rosji. Prokuratura oczekuje także na opinię dotyczącą analizy danych z tzw. polskiej czarnej skrzynki, rejestratora parametrów lotu ATM. Zamówiono opinię psychologiczną o członkach załogi.
Szeląg zapowiedział, że przedmioty należące do ofiar katastrofy smoleńskiej, po oczyszczeniu ze szkodliwych dla zdrowia szczepów bakterii chorobotwórczych i substancji chemicznych, będą mogły być przekazane rodzinom, jeśli wyrażą one taką wolę. Chodzi o rzeczy osobiste ofiar, znalezione na miejscu katastrofy, obecnie znajdujące się w depozycie Żandarmerii Wojskowej. "Ich przekazanie dzisiaj, na tym etapie, osobom trzecim, jest stanowczo niewskazane" - dodał Szeląg.
W drugiej połowie kwietnia br. prokuratorzy rosyjscy badający katastrofę przyjadą do Polski, aby uczestniczyć w czynnościach polskiego śledztwa - poinformował Parulski. Dodał, że wpłynął już wniosek Rosjan w tej sprawie. W sumie Rosja złożyła 7 wniosków o pomoc prawną. W czwartek polska prokuratura, wykonując jeden z nich, wysłała Rosjanom 21 tomów akt.
***
"Ta decyzja to coś, co dla mnie jest oczywiste; należy zapytać, na jakiej podstawie do tej pory niektórzy, w tym także prawnicy, twierdzili i straszyli opinię publiczną, że miał miejsce jakiś zamach" - powiedział w rozmowie z PAP mec. Aleksander Pociej, który reprezentuje bliskich sześciu ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym rodzinę posła PO Arkadiusza Rybickiego.
Z kolei według mec. Rafała Rogalskiego, który jest pełnomocnikiem Jarosława Kaczyńskiego oraz bliskich pięciu innych ofiar katastrofy, oświadczenie prokuratury dotyczące wykluczenia zamachu "jest wadliwe i niezrozumiałe z punktu widzenia prawa karnego i taktyki prowadzenia śledztwa". "To nie jest tak, że uważam, iż mamy do czynienia z zamachem, ale śledztwo ma charakter rozwojowy" - powiedział mecenas.
Według Rogalskiego wątek zamachu trzeba postrzegać nie tylko sensu stricto, czyli jako na przykład podłożenie bomby, ale także sensu largo, czyli jako celowe wprowadzanie w błąd pilotów Tu-154M.
Rogalski wskazał, że w postępowaniu prowadzonym przez prokuraturę wojskową nadal brakuje dowodów o charakterze pierwotnym, które znajdują się w Rosji. Dodał, że chodzi m.in. o oryginały tzw. czarnych skrzynek, wrak Tu-154M oraz pełną dokumentację z sekcji zwłok ofiar. "Dlatego wykluczanie na tym etapie jakiegokolwiek wątku jest błędne" - zaznaczył.
Pociej wskazał natomiast, że tzw. czarne skrzynki zostały skopiowane w obecności polskich prokuratorów, ponadto jeden oryginalny rejestrator ATM - zapisujący parametry lotu - znajduje się w Polsce. "Prokuratura polska dysponuje rosyjskimi ekspertyzami wraku i rozumiem, że decyzja została podjęta także na podstawie tych ekspertyz" - dodał.
"Jest to pytanie bardziej polityczne niż prawne, albo w ogóle nie wierzymy prokuraturze rosyjskiej w żadnym calu, albo wierzymy" - powiedział Pociej. Dodał, że do tej pory, oprócz kwestii dotyczącej unieważnienia pierwszych zeznań kontrolerów lotu ze Smoleńska, nie spotkał się z działaniem prokuratury rosyjskiej, które budziłoby jakieś wątpliwości.
W ocenie Pocieja pozytywnie należy ocenić fakt, że polska prokuratura będzie badała w tej sprawie jeszcze kwestie techniczne. Prokurator Szeląg mówił na konferencji, że wątek ewentualności wystąpienia usterki technicznej polskiego Tu-154M zyskał na znaczeniu w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej po rosyjskim zaleceniu wycofania z eksploatacji maszyn tego typu.
"Jasne jest, że jeśli pojawia się taka wątpliwość co do sprawności tupolewów, jako rodzaju samolotów, to jest to nowy wątek i słuszną decyzją jest, aby to sprawdzić" - powiedział Pociej. Dodał, że nadal do końca nie wiadomo, dlaczego w pewnym momencie, po komendzie odejścia, to odejście Tu-154M z podchodzenia do lądowania w Smoleńsku nie nastąpiło.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.